Dlaczego moje przerażające narodziny są dla mnie teraz trudniejsze niż wtedy
Urodziłem się z moimi bliźniakami wcześnie w piątkowy poranek po około 10 godzinach porodu. Przybyli po kilku minutach i kilku niespodziewanych odcinkach C, ale dopiero po kilku godzinach mogłem je zobaczyć po raz pierwszy. Urodzili się o wiele za wcześnie, tylko w 25 tygodniu ciąży i prawie natychmiast zostali odwiezieni do NICU - miejsca, które mieli nazwać domem przez prawie cztery kolejne miesiące. Czekałem trzy długie dni, aby po raz pierwszy zatrzymać moją córkę i dwa bolesne tygodnie, by przetrzymać mojego syna. To, i tak wiele innych rzeczywistości życia NICU, było okropnych i rozdzierających serce w tym czasie i czegoś, czego nie życzyłbym nowemu rodzicowi. Ale tak trudne, jak wtedy, nie spodziewałem się, że prawie trzy lata później, nie zatrzymanie moich dzieci po ich urodzeniu będzie jeszcze trudniejsze dla mnie teraz.
Życie z dwoma malutkimi wrogami w szpitalu było niewiarygodnie trudne. Wiedzieliśmy, jaką długą drogę mieliśmy przed sobą, zanim moglibyśmy pomyśleć o powrocie do domu, i wiedzieliśmy także, że coś może pójść źle w każdej chwili, co powstrzymałoby nas od tego, abyśmy mogli kiedykolwiek to zrobić. Przez pierwsze cztery miesiące były dni, o których nigdy nie myślałem, że się przez to przeżyję - w dniu, w którym moja córka przeszła operację pierwszego mózgu - i dni, w których odrąbałbym obie moje własne ręce, by nie musieć tego doświadczyć. . Stałem się niesamowicie uzdolniony w segregacji, wyłączając myśli i procesy myślowe, o których nie mogłem myśleć, ponieważ były zbyt przytłaczające.
Często zastanawiam się: Jaką mamą byłbym teraz, gdyby wszystko poszło zgodnie z planem?
Patrzę teraz na dni, które spędziliśmy na NICU, i pamiętam, jak dobrze trzymałem to razem. Mogłem rozmawiać i śmiać się z pielęgniarkami bliźniąt (niektóre z nich stały się dla nas jak rodzina). Byłem tak samo chętny jak każda inna nowa matka, aby zrobić milion zdjęć iPhone'ów dzieci, aby podzielić się nimi z naszymi przyjaciółmi i rodziną. I mogłem co noc wracać do domu, zostawiając moje dzieci pod opieką lekarzy i pielęgniarek, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie.
Gdyby powaga sytuacji rzeczywiście mnie wtedy uderzyła, gdybym wiedział, jak straszne rzeczy mogą istnieć i jakie mogą być nadal, prawdopodobnie nie byłabym w stanie wstać z łóżka.
Jestem wdzięczny za tę odrobinę pomocnej sztuczki umysłowej, jednak mimo woli do mnie przyszło, ponieważ oznaczało to, że mogłem wstać każdego ranka, postawić jedną stopę przed drugą, iść do szpitala i być szczęśliwym, kochająca, wychowująca matka, której moje dzieci potrzebowały. Gdyby powaga sytuacji rzeczywiście mnie wtedy uderzyła, gdybym wiedział, jak straszne rzeczy mogą istnieć i jakie mogą być nadal, prawdopodobnie nie byłabym w stanie wstać z łóżka. Ale wadą tych umiejętności radzenia sobie jest to, że są one tylko tymczasowe, a teraz, gdy wszystko jest wspaniałe i dobre, wspomnienia z tego, przez co przeszliśmy, uderzyły mnie jak betonowe cegły wyrzucone z boku budynku. Stoję pod nim.
Kiedy moja córka miała 18 miesięcy, ona stała się odwodniona po otrzymaniu wirusa żołądka i musiała zostać hospitalizowana. To nie było poważne, i była całkiem zdrowa po wielu płynach dożylnych i niektórych Zofran, ale powrót do szpitala nie był dla nikogo zabawny. Po tym, jak została przyjęta, jej pielęgniarka powiedziała nam, że na pewno spędzimy noc, a może nawet dzień czy dwa później, w zależności od tego, jak ona to zrobi.
Teraz myślę o tych rzeczach - normalności polegającej na tym, że muszę prosić o trzymanie moich dzieci lub zmuszać ich do opuszczania każdej nocy - i trudno to sobie wyobrazić. Właściwie nawet trudno to sobie przypomnieć, ponieważ pamiętam, że to boli tak bardzo, że czasami mam ochotę zwymiotować na polecenie.
"Nie będziemy umieszczać nikogo w tym pokoju, więc możesz iść do przodu i czuć się jak w domu" - powiedziała pielęgniarka. - Przyniosę ci dodatkowe koce i poduszki na drugie łóżko, żeby ci łatwiej było dziś spać. Zajęło mi minutę, gdy zdałem sobie sprawę, że nie opuszczę tej nocy Madeleine w szpitalu. To znaczy, wiedziałem, że oczywiście nie odejdę - jestem jej matką i ona mnie potrzebuje, a ja bym spał na podłodze obok niej, gdybym musiał. Ale pozostawienie jej samej stało się dla mnie tak drugą naturą, tak niestety automatyczną, że oczekiwanie, że zostanę z nią, będzie miało charakter szczególnego przywileju, a nie mojego prawa rodzicielskiego.
Teraz myślę o tych rzeczach - normalności polegającej na tym, że muszę prosić o trzymanie moich dzieci lub zmuszać ich do opuszczania każdej nocy - i trudno to sobie wyobrazić. Właściwie nawet trudno to sobie przypomnieć, ponieważ pamiętam, że to boli tak bardzo, że czasami mam ochotę zwymiotować na polecenie. Wówczas było tak łatwo. To musiało być.
Czasami zastanawiam się, jak byłbym inny, gdybym miał inny rodzaj narodzin. Gdybym dotrwał do końca, z ogromnym bliźniaczym brzuchem i szpitalną torbą czekającą przy drzwiach, gdy woda się zepsuła lub zaczęły się skurcze. Zastanawiam się, jak by to było, gdybym wypchnął moje dzieci i natychmiast zapłakały, będąc na mojej klatce piersiowej, natychmiast od skóry do skóry. Wyobrażam sobie, że trzymam je po jednej na każdym ramieniu i patrzę na nich, wyczerpani i przytłoczeni, zakochani w dwóch małych ludziach, którzy żyli we mnie przez ostatnie 10 miesięcy. Często zastanawiam się: Jaką mamą byłbym teraz, gdyby wszystko poszło zgodnie z planem?
Mniej przestraszony, prawdopodobnie. Nie tak samo jak z traumą. W stanie spojrzeć na zdjęcia i filmy od kiedy moje małe dzieci nie wybuchają łzami. Nie mogę przestać myśleć o tych wszystkich pięknych chwilach, które przeoczyliśmy, o których zawsze myślałam, że będziemy razem. Ale prawda jest taka, że chociaż pierwsze dni, tygodnie i miesiące naszego wspólnego spędzenia czasu były smutne i przerażające, od tego czasu mieliśmy szczęście, że możemy dzielić o wiele więcej. Wszystkie uściski i pocałunki oraz śmiech i miłość, które teraz mamy, mogą nigdy nie usunąć bólu, jaki odczuwam w związku z naszym początkiem. Ale zdecydowanie sprawia, że czuje się mniej ważne.