Tęsknota za dziećmi - wtedy trzy naraz

Zawartość:

{title}

Najpierw opublikowaliśmy historię Lauren i Jo Kamnick i ich rodziny w 2013 roku. Oto aktualizacja.

Lauren Kamnik zawsze wiedziała, że ​​powinna być mamą. Odkąd tylko pamiętała, wyobrażała sobie pulchne stopy, małe stroje i szczęśliwy chaos w domu z dziećmi.

"Chciałem być matką bardziej niż cokolwiek na świecie" - mówi.

{title}

Wiedziała też, gdzieś głęboko w jej kościach, że będzie miała problemy z poczęciem.

Jej matka miała trudny okres posiadania dzieci. I Lauren walczyła przez lata z anoreksją, która dokonała spustoszenia na jej ciele.

Więc po tym, jak ona i Joe Kamnik pobrali się w 2006 roku i spędzili rok starając się mieć dziecko w staroświecki sposób, zwrócili się do specjalisty i weszli w szczególne piekło kuracji płodności. Zastrzyki. Oczekiwania. Rozpacz.

Trzy rundy inseminacji domacicznej, trzy rundy zapłodnienia in vitro. Nic nie działało.

"Powiedzieli mi, że nigdy nie zajdę w ciążę" - wspomina. Powiedzieli jej, że czas już iść.

Lauren, wtedy 29, miała brata, który został adoptowany, więc chciała podążać tą ścieżką. Joe chciał dalej próbować biologicznego dziecka. Tak więc zrobili jedno i drugie, zaczynając od papierkowej roboty do adopcji i poszukiwania cielesnego surogatu. Każdy proces może trwać latami, Arlington, Virginia, para została ostrzeżona, a żadna z nich nie zadziałała.

W 2008 r. Znaleźli pobliskiego surogata, u którego wszczepiono pierwszy z czterech pozostałych zarodków. A potem, ponieważ nie zajęło, z drugim. A potem trzeci. Żadne nie spowodowało ciąży.

W lutym 2009 r., Po serii wizyt domowych, Kamnik został zatwierdzony do adopcji dziecka. Trzy dni później Lauren odebrała telefon z informacją, że czeka na nich noworodek w Jacksonville na Florydzie. Podejrzewa, że ​​ponieważ ona i Joe nie określili rasy ani płci i nie byli przeciwni dziecku, które mogło być narażone na narkotyki, przenieśli się na początek listy.

Tej nocy, bez czasu na przygotowanie, pojechali na 11 godzinną wycieczkę na Florydę do domu pracownika socjalnego opiekującego się dwudniowym chłopcem.

"Był po prostu idealny" - mówi Lauren. "Pamiętam, że weszliśmy i to było to małe dziecko, a ja mówiłem:" To jest to, to jest nasze dziecko ". "

Po dwóch tygodniach wrócili do domu z Oliverem, międzyrasowym dzieckiem o włosach w kolorze parzonej marchwi.

Cztery miesiące później zdecydowali się spróbować wszczepić ostateczny zarodek w surogat. Byli pewni, że to nie potrwa, ale nie chcieli się zastanawiać: "Co jeśli?"

Dwa tygodnie po zabiegu substytut zgłosił, że jest w ciąży.

"Byliśmy tak szczęśliwi, że byliby trochę więcej niż rok od siebie, wiedzieliśmy, że będzie to naprawdę trudne, ale całkowicie możliwe do opanowania" - wspomina Lauren. "Po tych wszystkich latach mamy teraz dwa! Mamy rodzinę."

Podczas podróży na plażę dwa tygodnie później Lauren zaczęła odczuwać "trochę wolnego". Uczucie utrzymywało się, dopóki przyjaciel nie przekonał jej do przeprowadzenia testu ciążowego. I tam było: dwie linie. Kupiła dwa kolejne testy. Każdy wrócił pozytywnie.

Laura została położona na łóżku przez większą część ciąży i zaczęła poród cztery tygodnie wcześniej. Kiedy leżała w szpitalnym łóżku z nowonarodzonym Wesleyem w ramionach, zadzwonił telefon Joego. To był surogat. Pracowała i zmierzała do innego szpitala. Trzynaście godzin później Vivienne przyszła na świat.

Niemal natychmiast po powrocie do domu Kamnikowie wrócili do szpitala z Wesleyem, który nie chciał jeść. Zostanie w szpitalu przez miesiąc i będzie spędzał większość swojego pierwszego roku. Był bardzo chory, chociaż nikt nie mógł dokładnie powiedzieć, co było nie tak.

"Przez pierwsze dwa lata myślałem, że umrze" - mówi Lauren. Ona i Joe na zmianę zatrzymali się u niego w szpitalu i polegali na au pair, aby pomóc dzieciom w domu.

Wesley potrzebował rurki do karmienia i pozostał opóźniony w rozwoju. Miał 4 lata, kiedy Kamnikowie w końcu otrzymali diagnozę - zaburzenie genetyczne tak rzadkie, że tak naprawdę nie ma nazwy. Wiadomo, że tylko siedem osób na świecie ma ją.

Mówiono im, że Wesley nigdy nie będzie chodzić, rozmawiać ani jeść.

"Byłem naprawdę zły i bardzo smutny przez naprawdę długi czas" - mówi Lauren. "A potem mój mąż powiedział do mnie:" Wszystko, czego naprawdę chcemy dla naszych dzieci, jest dla nich szczęśliwe, a on jest po prostu najszczęśliwszym dzieckiem, tylko szczęśliwym, szczęśliwym, szczęśliwym dzieckiem ".

Wesley był od wielu lat w mowie i fizjoterapii i pomimo przewidywań lekarzy zaczął chodzić sam w zeszłym roku. Dziś z niewielką pomocą może wchodzić po schodach i jeść puree.

"Vivienne i Oliver wielbią go" - mówi Lauren. "Nie pozwolą, by cokolwiek mu się stało, on jest po prostu nimi uwielbiany."

Dzień Kamników zaczyna się przed świtem. Bez względu na to, kiedy kładzie się spać, Oliver, teraz w przedszkolu, budzi się o 4 nad ranem. Wkrótce zaczyna się poranny pośpiech, ze śniadaniem do naprawienia i butami do zawiązania, au pair wynurza się ze swojego pokoju w piwnicy i pielęgniarką pokazującą się, by pomóc w karmieniu Wesleya.

Teraz jest już łatwiej, bo dzieci są trochę starsze - Oliver ma 5 lat, a pozostałe dwie 4 - i wszyscy chodzą do szkoły lub przedszkola co najmniej kilka godzin dziennie.

Mimo to, walka o to, by Laura zabrała wszystkie troje dzieci na zakupy, a rodzina często przyciąga ciekawskie spojrzenia.

Kiedy ludzie słyszą, że Wesley i Vivienne urodzili się w ciągu kilku godzin od siebie nawzajem, zakładają, że ci dwaj to bliźniacy. "Rodzaj?" Lauren odpowiada. "Chyba tak, czasami warto to wyjaśnić, bo fajnie jest zobaczyć ich reakcje."

Walka o to, by nadążyć za spotkaniami terapeutycznymi Wesleya i innymi zajęciami dzieci, płacić wszystkie rachunki i utrzymywać małżeństwo oraz pozory zdrowego rozsądku. Niedawno po południu Oliver wraz z przyjacielem bawili się w chowanego, podczas gdy Vivienne naprawiła nowe włosy Barbie, a Wesley wybuchnął śmiechem, gdy Laura podniosła plastikowego dinozaura i ryknęła. Pokój zabaw na parterze był pokryty zabawkami, jak to często bywa, i jakoś bałaganianie mogą zniknąć w samą porę na porządek.

"Wciąż jestem po prostu w szoku" - mówi Lauren. "Ponieważ po prostu byliśmy smutni i tak rozpaczaliśmy i myśleliśmy, że nigdy nie będziemy mieć dzieci, aby mieć trzy - na noc, to wydaje się być zabawne, to wyczerpujące, ale fajne."

Gdy zabawki powrócą do swoich koszy, nadszedł czas na obiad, kąpiel i złapanie trzech małych ciał na osobne łóżka.

A potem, na chwilę, chaos ustępuje.

"W środku tego jest jak:" Co ja robię? Jak się tu dostałem? " A potem kładziesz się spać pod koniec dnia i to jest jak: "Jakież to szczęście?" "Lauren mówi. "Tego właśnie chciałem".

Washington Post

Poprzedni Artykuł Następny Artykuł

Zalecenia Dla Moms.‼