Macierzyństwo: największa przygoda
Macierzyństwo jest przytłaczającym doświadczeniem, którego nie można podsumować zwykłymi słowami. Moja podróż nie jest różowa, ma swoje odcienie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem moją malutką dziewczynkę, bladą i różową, nie skontaktowałem się z nią od razu. Zajęło mi trochę czasu, aby poczuć połączenie. Coś z porodu otworzyło we mnie wodociągi i płakałem przy kropli kapelusza. Powiedziano mi, że jestem słaby. Udawanie, że ukryłem łzy i płaczę, było jeszcze trudniejsze. Szwy, które miały go leczyć, nie wystarczyły. Kiedy skarżyłem się na dyskomfort, powiedziano mi, że jestem po prostu przesadnie reagujący, że ból jest normalny i że matki czasami przechodzą 3-4 porcje, więc nie było nic szczególnego w mojej sprawie.
Odtąd otwarcie na temat mojego dyskomfortu nie było opcją, którą mogłem wykonywać. Moja mama została opowiedziana, ponieważ nie pomagałam w domu. Ale byłem zmęczony, senny i ranny; Często czułem całą noc i nie mogłem spać rano
Byłem ciężkim widokiem. Zajęło mi 3 miesiące, aby znów poczuć się komfortowo.
Przeniosłem się do moich teściów, gdy moja córka skończyła 2, 5 miesiąca. Kłujący ból ustępował tylko po to, aby zostać przejęty przez ból kolana i pleców spowodowany ciągłym karmieniem maleństwa. Ale przez 3 miesiące myłem ręce i moje dziewczynki. Przez 4 miesiące robiłem to dla całej rodziny z 6. Przeprowadziłem się do Bangalore, kiedy ukończyłem 6 miesięcy, a potem zaczęła się nasza podróż.
Walczyłem o to wszystko. Bycie samotnym i opieka nad maluchem sprawiło, że niemal poczułam się samotna rodzicielka, która zbierała ode mnie żniwo. Tak bardzo starałem się postawić wszystkich przed sobą, że zapomniałem kim jestem. Nie miałem dla mnie czasu i tak bardzo starałem się być przeciętną matką, że zapomniałem, że muszę być mną. Minęły miesiące, a ja cierpiałem w milczeniu, niekiedy z powodu ciężaru ponoszonego przez moją małą dziewczynkę. Krzyczałem na nią, kiedy nie mogłem kontrolować frustracji i pustki, które mnie pochłaniały.
Nadszedł również moment, w którym byłem na skraju wyjścia z domu w środku nocy. Ale kobieta we mnie wolała tego nie robić. Wtedy zacząłem pisać o moim życiu w mediach społecznościowych. Wypuszczałem parę, wypuszczając ją zza nazwy użytkownika. I puściłem obawy i rozczarowania oraz wysokie oczekiwania, które podjąłem na siebie.
Dwa lata później wciąż czuję się trochę przytłoczony, ale powoli to rozumiem. Czasami media społecznościowe też mogą przytłaczać, to znaczy kiedy piszę o prawdzie za uśmiechem, o łzach za oczami, o słowach, które są ukryte głęboko w środku.
Macierzyństwo nie jest celem, to podróż. To początek - początek znalezienia siebie, matki, kobiety. O to, aby znaleźć siebie i więcej - niech podróż zabierze Cię na ścieżkę, która łączy cię.
Zastrzeżenie: Poglądy, opinie i stanowiska (w tym treść w dowolnej formie) wyrażone w tym poście są wyłącznie autorstwa autora. Dokładność, kompletność i ważność jakichkolwiek oświadczeń złożonych w ramach tego artykułu nie są gwarantowane. Nie ponosimy odpowiedzialności za jakiekolwiek błędy, pominięcia lub oświadczenia. Odpowiedzialność za prawa własności intelektualnej tych treści spoczywa na autorze, a odpowiedzialność z tytułu naruszenia praw własności intelektualnej spoczywa na nim.