Nie lubię karmienia piersią w miejscach publicznych. Tam, ja to powiedziałem.
Siedzę w food court mojego lokalnego sklepu w liberalnym mieście Seattle w stanie Waszyngton. Mam trzy miesiące po porodzie, trzymając mojego niemowlęcego syna, podczas gdy on szczęśliwie je. Od urodzenia odniosłem sukces w karmieniu piersią; mając bardzo mało problemów z zaopatrzeniem, zatrzaskiem, bólem lub znaczną częścią wszystkiego. Nadal jestem obolały; Zawsze jestem wyczerpany; Jestem pełen niepokoju, który może zrozumieć tylko nowa matka; Staram się jak najlepiej dostosować do rodzicielstwa. Spoglądam na mojego syna, z szeroko otwartymi oczami i szczęśliwe, że jestem nakarmiony, chociaż jesteśmy publicznie, tylko po to, by spojrzeć w górę i zobaczyć, jak ktoś mnie zawstydza. W tym momencie nienawidzę karmienia piersią publicznie. Szczerze mówiąc, w niemal każdej sytuacji (przed tą chwilą i długo po), kiedy karmiłem piersią publicznie, nienawidziłem tego. Po prostu nienawidziłem karmienia piersią publicznie. Tam, powiedziałem to.
Trudno mi było nie tylko pogodzić się z moją pogardą dla publicznego karmienia piersią, ale potem głosić je głośno i bez wyrzutów sumienia. Jestem zwolenniczką publicznego karmienia piersią i wierzę, że społeczeństwo powinno: Wolę The Sutek i ja będę walczyć o prawo każdej kobiety do karmienia jej dziecka i gdziekolwiek chce. Jednak nie lubiłem karmienia piersią w miejscach publicznych. Nie lubiłem wpadać w niezręczne sytuacje; Nie lubiłem udawać, że nie widzę podniesionych brwi ani nie słyszę osądzających szeptów; Nie lubiłem czuć się niekomfortowo, ponieważ ktoś inny nie mógł zobaczyć moich piersi jako czegoś innego niż seksualnego. Niestety, moja potrzeba wykazania pewności i zasadniczo stała się męczennikiem za ruch #NormalizeBreast, uniemożliwiając mi zrozumienie, że mój poziom komfortu był wart więcej niż jakikolwiek potencjał, "moment uczący", który mogłem ułatwić, nie reagując na moje piersi i ich zdolność do karmienia mojego dziecka.
To chyba najbardziej płodny upadek utożsamiania się z kobietą w przeważnie patriarchalnym społeczeństwie: nie możemy po prostu po prostu istnieć . Wszystko, co robimy lub czego nie robimy, jest analizowane jako "nauseam", utrzymywane jako jakiś fikcyjny standard i użyte do udowodnienia większej racji. Nie jestem kobietą, która zdecydowała się zostać matką, między innymi; Jestem tylko matką. Nie jestem kobietą, która zdecydowała się na znieczulenie zewnątrzoponowe; Jestem ucieleśnieniem niezdolności kobiet do radzenia sobie z bólem i rezultatem tego, że kobiety boją się czegoś, co ich ciała (prawdopodobnie) zmusiły do znoszenia. Nie jestem kobietą, która chce karmić swoje dziecko; Jestem matką karmiącą piersią, która sprzeciwia się sądzie, wstydliwości i wyśmiewaniu, z którymi codziennie karmią matki karmiące piersią. Każde wydarzenie życiowe lub starannie dobrany wybór staje się jakimś stwierdzeniem, nawet, a zwłaszcza, kiedy nie ma być. Jestem poproszony, aby "mówić za moją płeć", po prostu istniejąc. To wszystko jest wyczerpujące i skutecznie sprawiło, że kobieta decyduje się karmić swoje dziecko bardziej niż wyborem, ale oświadczeniem politycznym.
Trudno nie chcieć udowodnić, o co chodzi; zwłaszcza wtedy, gdy punkt ten jest ważny i zagrożony byciem stronowanym przez retorykę, która próbuje sprawić, że kobiety będą się wstydzić swoich ciał. Trudno było nie nadrobić mojego podstawowego prawa do karmienia mojego dziecka, gdziekolwiek i kiedykolwiek, a zwłaszcza, ponieważ czyniąc tak niezliczone inne kobiety (miejmy nadzieję) czują się upoważnione do tego samego. Nie mogę ci powiedzieć, ile kobiet wyglądałem na inspirację i siłę, gdy stałem się matką i zacząłem karmić piersią. Przypominałbym wspaniałe obrazy i niepozorne zdjęcia i pamiętam wspierające słowa zwolenników karmienia piersią. Te kobiety naprawdę są inspirujące i ich głos naprawdę jest potrzebny. Jednak pozwoliłem sobie ponieść się z punktu, który próbowałem udowodnić, a z kolei pozwoliłem sobie czuć się bezbronny, kiedy naprawdę nie potrzebowałem. Postawiłem się w sytuacjach, w których miałem ochotę wpełznąć w siebie; gdzie chciałem zniknąć; gdzie czasami nie czułem się bezpiecznie; gdzie zdecydowanie nie czułem się wspierany, a jako nowa matka, starając się przetrwać te dni, te uczucia były czymś, czego naprawdę nie musiałem sobie kwestionować.
Pozwoliłem sobie zatroszczyć się o to, co by to miało znaczyć, gdybym powiedział, że nie lubię karmienia piersią w miejscach publicznych. Obawiałem się, że ludzie pomyślą, że jestem złym feministą, że jestem podatny na wpływy i wrażliwy, lub że wstydzę się swojego ciała. Pozwoliłem, aby potencjalne opinie innych osób (opinie, które mogły, ale nie muszą być rzeczywiste), kształtowały sposób, w jaki działałem i zasadniczo stały się katalizatorem sytuowania się w sytuacjach, które sprawiały, że czułam się niekomfortowo. Chciałem być dobrą matką i dawałem dobry przykład i nie miałem nic przeciwko temu, że wybrałem nowy sposób życia, a dla mnie oznaczało to karmienie piersią w miejscach publicznych bez osłony i bez wstydu.
Nie miałem żadnego wstydu i karmiłem piersią publicznie w niezliczonych okazjach, ale gdybym mógł cofnąć się w czasie i porozmawiać z nową mamą, zaledwie trzy miesiące po porodzie, trzymając ją trochę niemowlęcia, a on z radością je jeść, powiedziałbym jej, że nie musi karmić piersią w miejscach publicznych, jeśli nie chce. Powiedziałbym nowej mamie, która wciąż jest obolała, zawsze wyczerpana, pełna niepokoju i starająca się być najlepszym rodzicem, którym może być, która pompuje, by napełnić butelkę lub nawet uzupełnić formułą, aby mogła czuć się bezpiecznie i wygodnie, nie czyni z niej złej mamy ani złej feministki, a to z pewnością nie oznacza, że pozwala ważnemu ruchowi, takim jak #NormalizeBreastfeeding, w dół.
Wszystko to oznacza, że ceni swoje prawdziwe uczucia, emocje i dbałość o siebie, nawet jeśli te uczucia mówią jej, że nie znosi karmienia piersią w miejscach publicznych.