Jak minimalizm pozwolił mi być lepszą mamą
Pewnego wieczoru wyczyściłem szufladę biurka, słuchając rozmowy Teddy'ego Joshua Fieldsa Millburna i Ryana Nicodemusa o minimalizmie. To pojęcie o lepszym życiu, o bogatszym życiu, o mniejszej ilości rzeczy rezonowało ze mną. Czułem, że marnowałem czas, niszcząc moje związki, ponieważ byłem tak zajęty obsesją na punkcie rzeczy. Byłem stałym organizatorem i czułem się, jakbym zawsze sprzątał. Jedenaście, choć byłem totalnym cheapskate, wciąż chciałem mieć coś materialnego.
Wyrzuciłem więc wiele długopisów, których nigdy nie używałem, kawałki starych gumek, części należące do "Nie wiem, co", stare kalkulatory, stare wizytówki - rzeczy, które kiedyś organizowałem raz za razem. Przez resztę tygodnia sprzątałam swoją kuchnię, łazienki i szafę w sypialni. Puściłem rzeczy, które ciągnęłam ze sobą od lat, ale nigdy ich nie używałem. Czułem się lżejszy, swobodniejszy, a minimalizm zakorzenił się w moim życiu.
Główną przynętą minimalizmu nie było po prostu mniej rzeczy. To było życie bardziej intencjonalne . Chciałem pozbyć się mojego nadmiaru, aby w pełni skoncentrować się na rzeczach, które najbardziej ceniłem: mojej rodzinie. Ciągle sprzątałem i organizowałem, i to było drenujące. Nigdy nie wydawało się, że jest wystarczająco dużo miejsca na wszystkie nasze rzeczy. Kiedy dorastaliśmy z pary małżeńskiej do trzyosobowej rodziny, potem czterech, a potem pięciu, nasze rzeczy pomnożyły się spod kontroli.
Kiedy zacząłem pozbywać się wszystkich niepotrzebnych rzeczy w moim życiu, byłem przytłoczony emocjonalnym ciężarem, który został zdjęty z moich ramion. Moje życie naprawdę zaczęło się bardziej wypełniać, ponieważ miałem mniej rzeczy materialnych. Stwierdziłem, że nie jestem tak zestresowany. Nie musiałem tak często się organizować. Byłem w stanie szybko się posprzątać, ponieważ najpierw nie było gór śmieci. Czułem się lżejszy, szczęśliwszy.
Czułem się też jak o wiele lepsza matka. Nie czułem się lepiej, ponieważ nie zepsułem moich dzieci lub dlatego, że mój dom był czystszy. Poczułem się lepiej, ponieważ miałem więcej czasu, aby spędzić z dziećmi, i ten czas nie był hamowany przez uporczywe uczucie, że powinienem sprzątać. Mogłem być w pełni z nimi obecny, ponieważ nie było zamieszania zajmującego przestrzeń psychiczną i fizyczną. W szufladzie ze śmieciami nie było nic, co można by rozwiązać w późniejszym czasie, nic nie gnębioby mnie w głowie.
Kiedy zaczynałem swoją minimalistyczną podróż, skupiałem się wyłącznie na własnych rzeczach, ale z biegiem czasu postanowiłem sięgnąć do życia moich dzieci i odejść na ich rzecz. Zauważyłem, że czują się przytłoczeni i znudzeni wszystkimi zabawkami. Było zbyt wiele do zrobienia, a za mało, aby naprawdę je zainspirować. Zacząłem małe, z nickami i uszkodzonymi częściami zabawek, z których nigdy nie korzystały. Czułam się dziwnie winna, że pozbyłam się ich rzeczy, ale wkrótce zauważyłam, że brak bałaganu w ich życiu miał taki sam efekt jak mój: wydawali się szczęśliwsi, bardziej zadowoleni z mniejszej ilości.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jak nieprzyzwoicie wypełniają te rzeczy, zacząłem bardziej świadomie przeglądać ich zabawki. Upewniłem się, że zabawki, które mieli, były tymi, które zachęcały do twórczej zabawy. Upewniłem się, że są to zabawki, które rzeczywiście zostały wykorzystane. Pojawiły się nowe prezenty urodzinowe z lat minionych, które kiedyś zostały zagrane, a potem odłożone na bok. Były tam zabawki dla dzieci, których nigdy nie używali, a które oszczędzałem, aby ich następne dziecko nie mogło ich użyć. Już nie.
Poczucie winy, które początkowo odczuwałam, odrzucając ich rzeczy, w miarę upływu czasu zostało zastąpione uczuciem ulgi. Mój najstarszy w końcu zaczął prosić mnie o pozbycie się rzeczy, z których nigdy nie korzystali. Im mniej zabawek zaśmiecali pokoje, tym więcej miejsca mieli do odegrania. Zauważyłem, że grają razem częściej, spędzając więcej czasu na zewnątrz i rozkwitając w wyobraźni. Kiedy w tym roku nadeszły święta Bożego Narodzenia, list mojego syna do Mikołaja poprosił siostrę o mrożoną lalkę i stwierdził: "Nic nie potrzebuję".
Nie potrzebowaliśmy niczego. Tak naprawdę nigdy tak naprawdę nie mieliśmy.
Minimalizm pomógł nam oddzielić nasze potrzeby od naszych potrzeb i znaleźć zadowolenie jako rodzina. Minimalizm w naszym domu to wciąż ciągła praca w toku, ale pomaga mi w podejmowaniu decyzji, które podejmuję dla mojej rodziny. Uświadamia mi, w jakim miejscu cenię sobie życie i nalega, bym zawsze wybierał mądrze. Czas, jaki spędzamy razem, wspomnienia, które tworzymy, są ważnymi rzeczami, na których można polegać.