Kiedy karmienie piersią nie idzie z prądem
Nie przyszło mi do głowy, że zrobiłbym coś innego niż celować w karmieniu piersią. Naiwnie ta myśl nie przekroczyła nawet mojego umysłu Typu A.
W ciągu pierwszych dwóch tygodni po narodzinach mojego syna siedziałam w domu na kanapie, karmiąc co kilka godzin i poznając Ahh Bra i ubezpieczenie na życie z porannej telewizji. "Mam 32 lata i nie palę", powiedziałbym wraz z Jenny, Jimem lub kimkolwiek, kto tego dnia otrzymywał cytat.
Wendy Kingston z jej porannymi wiadomościami stała się jak zaufana powierniczka, która co godzinę przychodzi do mojego salonu. Czas na mój kanał na mojej aplikacji Baby Tracker: prawy cycek, 21 minut, lewy cycek, 19 minut. Czułem się jak maszyna do karmienia piersią, dobrze naoliwiona, drobno dostrojona, karmiąca piersią bogini. Aż nie byłem.
Po dwóch tygodniach żerowania na jedzeniu, wszystko poszło do piekła w koszyku podarunkowym Huggies. Zrobiłem FAQ i wskazówki dotyczące rozwiązywania problemów przez Dr Google, jak gdyby moje piersi były źle działającym białym dobrem.
Zadzwoniłem do karmienia piersią. "Masz problem z przepływem" - powiedział doradca. "Wydaje mi się, że twoje mleko wypływa zbyt szybko. Czy próbowałeś leżeć?" Nie miałem i brzmiało to sielsko. Wkrótce odkryłem, że to coś innego.
Zabrałem się do miejscowej kliniki karmienia piersią w centrum wczesnego dzieciństwa. "Cześć" skinąłem do kobiety obok mnie, gdy usiadłem na krześle. Przyszło mi do głowy, jak dziwna była ta sytuacja: grupa kompletnych nieznajomych, wyskoczyła z tego, co najlepiej można opisać jako rodzaj lekcji karmienia piersią. W nieoczekiwanym momencie prawa Murphy'ego moje dziecko karmiło się doskonale. Gdzie się podziali, wściekłe łzy, odmowa piersi? Zacząłem się zastanawiać, czy wyobrażałem sobie to wszystko.
Po powrocie do domu na kanapie, z Wendy jako moim świadkiem, problemy z karmieniem trwały. Zadzwoniłem do konsultanta laktacyjnego, który poprosił mnie o zapisanie brudnych pieluch dla "analizy". Poprawiła moją technikę niczym kochanka baletowa ("siadaj prosto") iz rękami w rękawiczkach obejrzała kupkę mojego syna.
"Masz problem z masztem / hindmilk" - powiedziała.
"Że co?"
"I musisz przestać pić kawę."
Bezkofeinowa i pozbawiona złudzeń, poszedłem do mojego lekarza ogólnego. "Masz problem z zaopatrzeniem", powiedziała, przepisując Motilium, lek stosowany w celu zwiększenia laktacji. W ciągu 48 godzin moje mleko było obfite; bolały mnie piersi. Naładowałem zimne liście kapusty na moje nabrzmiałe miseczki, aby złagodzić ból (kolejna porada konsultanta laktacyjnego) i czułem się pewny, że w końcu rozwiązaliśmy problem.
Moje dziecko wciąż płakało i rzucało mi się na kolana.
Moja tymczasowa praca jako ulepszona przez Motilium Dolly Parton nie trwała długo. Doświadczyłem kilku niepożądanych efektów ubocznych i przestałem brać magiczne pigułki na mleko. Moje zasoby szybko się zmniejszyły.
W grupie matek pewnego ranka, gdy rozmawiałam o technikach osiedlania się, właśnie na znak mój syn zaczął grizzle. Grzebałem w szczycie i próbowałem go nakarmić. W przeciwieństwie do klasy karmienia piersią tym razem jednak zamachnął się moją klatką piersiową. I wył. Opuściłem pokój jak niegrzeczna uczennica usunięta z klasy.
Na korytarzu pielęgniarka z kliniki próbowała pomóc mojemu synowi zatrzasnąć się, manewrując nim jak lalką. Kiedy szeroko otworzył usta w proteście, spojrzała na mnie z triumfem. "Ma krawat do języka, wiesz o tym? Masz problem z zatrzaskiem!"
Znam to; po jego urodzeniu pediatra dyżurny poinformował mnie, że krawat na języku jest mały, "nieistotny" i nie będzie kolidował z karmieniem piersią ani mową. Teraz słyszałem coś przeciwnego. "Po prostu nie może prawidłowo zatrzasnąć" - powiedziała pielęgniarka. "Będziesz musiał odzwyczaić się od karmienia butelką."
Myślisz, że słuchałem? Cóż, w pewnym sensie. Gdybym nie mogła karmić piersią, miałam zamiar wyrazić. Uzbrojony w moją pompę, mój nowy przyjaciel z piersi, wkrótce zaczęłam pompować dla Świata. Szum maszyny stał się ścieżką dźwiękową do moich czasów.
Pewnego ranka, gdy byłem na spacerze, spojrzałem w dół i odkryłem, że moje czerwone buty zdobyły małe białe kropki. Nie, nie polka, szybko się zorientowałem; to było mleko matki.
To niezamierzone wyrażenie w modzie było zupełnie nowe; Niższy był moment, w którym prawie złożyłem pozew o rozwód, gdy mój mąż przypadkowo przewrócił butelkę z 50 ml cennego, starannie wyekstrahowanego ciekłego złota. - Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem - powiedział potulnie. "Za szybko" mruknąłem. "Zbyt wcześnie."
Próbowałem, naprawdę. Ale rzeczywistość była taka, że nie mogłem wyprodukować wystarczająco dużo, a szaleńcze wyrażanie się przez całą dobę sprawiło, że byłem wyczerpany i płaczliwy.
Po sześciu długich miesiącach nadszedł czas, by odpuścić.
W aptece czekałem nerwowo na wygląd. Osąd. Dobra kobieta, która mi służyła, nawet nie mrugnęła. Chciałem ją przytulić. Prawie to zrobiłem.
W domu oderwałem folię i zrobiłem pierwszą butelkę. Mój syn wyssał to, wygłodniały. Z pełnym brzuchem spał i spał. Przytył, stał się rozkosznie pulchny. Krótko mówiąc, prosperował.
Żałuję jedynie, że nie zrobiłem tego wcześniej, że byłem zbyt świadomy wstydu, który kojarzyłem z "poddaniem się". To i dokuczliwe przekonanie, że jakoś nie mogąc karmić piersią, uczyniło mnie niekompetentnym jak mama.
Och, jak daleko od prawdy to jest. I jak może być klarująca perspektywa.
Piersi są najlepsze; chyba że nie jest. A w naszym przypadku zdecydowanie nie było.