Mój syn kończy 15 lat, ale wciąż się dogaduję z jego traumatycznymi porodami

Zawartość:

{title}

Piętnaście lat temu lekarze wydali nasze pierwsze dziecko siedem tygodni wcześniej, aby uratować mu życie. Ale to nie było w moim umyśle innego dnia, kiedy przedzierałem się przez szafę z bielizną, szukając zapasowych szkieł mojego najmłodszego syna, tych, które ukryłem - kto wie gdzie? - dla utrzymania bezpieczeństwa. Okulary zniknęły, ale znalazłem stetoskop - ten, który sprowadziłem do domu ze szpitala 15 lat temu, jego rurki długo spłowiały na szaro.

Nie było jedyną rzeczą w naszym gospodarstwie domowym, która w tych ostatnich latach stała się szara.

  • Urodzony w 28 tygodniu, mój syn pokonał wszystkie szanse
  • Jak torba na kanapkę z zamkiem błyskawicznym pomogła uratować wcześniaka
  • Wyciągnąłem stetoskop z półki i uwolniłem gumę z ręki. Uśmiechnęłam się, niespodziewanie spokojnie, nawet gdy mój mózg przywołał obrazy trzymania klatki piersiowej w sercu mojego niemowlęcego syna - licząc, słuchając, modląc się i obiecując sobie, że nie sprawdzę ponownie przez co najmniej pięć minut. Może dwa, ale spróbuję za pięć.

    Rano, kiedy go doręczyłem, byłem w szpitalu przez dwa dni, podczas gdy zespół okołoporodowy próbował zwolnić jego serce, skoro utknął z prędkością 240 uderzeń na minutę. Kilka chwil przed jego narodzinami lekarze mogli wyczuć maniakalny rytm jego wciąż ścigającego się serca, ale w przeciwnym razie nie reagował. Mój syn umierał.

    Błysnęło do wspomnienia leżącego na wózku, patrząc, jak czerwona cegła korytarza biegnie obok, a pielęgniarka, której nigdy wcześniej nie widziałem, wcisnęła mi na głowę papierową czapkę i spróbowała mnie uspokoić. "Nie martw się, " powiedziała. "Lekarz może wydalić to dziecko w mniej niż 90 sekund, jeśli będzie musiał."

    Dziewięćdziesiąt sekund. Jeden numer na liście chciałbym przez lata opowiadać lekarzom i pielęgniarkom jak katalog starych standardów: 90 sekund; 33 tygodnie; 240 uderzeń na minutę; pięć funtów, dziesięć uncji.

    Będzie ich więcej.

    3 : Ile razy zespół noworodków wznowiłby swoje serce.

    5 : Liczba współpracowników kardiologa naszego syna, który zadzwoniłby po całym kraju w środku nocy, by skonsultować się z tym, co później przyznał, "był to najbardziej przerażający przypadek, jaki kiedykolwiek miałem".

    20 : Liczba nocy, w których musielibyśmy zostawić naszego syna na oddziale intensywnej terapii noworodków, ponieważ w pewnym momencie musieliśmy wrócić do domu, nakarmić psa, zebrać pocztę, wziąć prysznic i spróbować spać.

    96 : Liczba godzin, które czekałem, aż będę mógł dotknąć mojego dziecka po raz pierwszy.

    Wszystko to, a mój mąż i ja nie mieliśmy nawet okazji, by ukończyć nasze klasy rodzenia.

    Jak to jest w przypadku tysięcy NICU rodziców każdego roku, narodziny naszego syna były bardziej koszmarem niż bajką. Byliśmy otoczeni kochającą rodziną i przyjaciółmi, ale byliśmy rozpaczliwie samotni.

    Istnieje izolacja, która spada na ludzi, których trauma uderza lęk w serca innych. Każdego dnia przypuszczalnie ludzie o dobrych intencjach mówili takie rzeczy jak: "Jestem pewien, że będzie dobrze" i "Nie martwcie się - to niesamowite, co mogą zrobić dla premii w dzisiejszych czasach".

    Nie chcieli zminimalizować naszego bólu. Próbowali powiedzieć coś pomocnego, zaoferować promyk nadziei. Problem polegał na tym, że nie poczułbym się lepiej, dopóki nie zdołam utrzymać mojego syna, zabrać go do domu i poprosić lekarzy, aby mi powtarzali, że jest bezpieczny. Nawet wtedy minie wiele lat, zanim będę mógł w nie uwierzyć.

    Kiedy urodził się mój syn, nie widziałem nic prócz lęku i bezradności przebranej za moje dziecko, ale schowanego w plastikowej kostce, w pieluchach zbyt dużych jak na lalkę. Kiedy spojrzałem na moje dziecko, zobaczyłem traumę - rurki i igły oraz monitory. Oto on, wszyscy, tuż przede mną. Ale nie mogłem oderwać wzroku od ekranu, który transkrybował jego rytm serca w błagalny, błagalny, proszę, utrzymywać go stałe cyfrowe szczyty i doliny.

    Nie pamiętam nawet chwili radości. Może to tam było. Może pozwolę innym to poczuć dla mnie. Ale nie pamiętam niczego poza moją własną bezdenną paniką.

    Przyśpiesz się, a ja i mój mąż jesteśmy w trakcie wychowywania trzech chłopców, wszyscy zdrowi, każdy z nich jest wyraźnie sobą. Koszą trawnik i szuflują chodniki, podczas gdy tata nadzoruje. W międzyczasie stworzyłem karierę, pisząc o wszystkim, od grilla po sale konferencyjne.

    Narodziny mojego syna - to jedyna historia, której nigdy nie udało mi się zdobyć. Odzyskałem emocjonalnie, na szczęście. Z dużą pomocą nauczyłem się samemu przestać obwiniać. Wyzwalacze, takie jak stetoskop z tyłu szafy, nie wysyłają mi już spirali. Ataki paniki i nocne poty w większości zniknęły.

    Kilka miesięcy temu drodzy przyjaciele doświadczyli traumy niesamowicie podobnej do naszej. Tylko tym razem nie mieli szczęśliwego zakończenia. Ich dziecko zmarło.

    Dla mojego męża i dla mnie obserwowanie głębi ich bólu było równie okropne, co znajome. Kiedy opłakiwaliśmy naszych przyjaciół, zdałem sobie sprawę, jak wiele z naszej historii nigdy nie podzielałem. Kiedy ludzie pytają, opowiadam najciekawsze momenty - liczby i to, co się stało - ale nigdy trudniejsze rzeczy. Trzymam naszą historię blisko. Nie chcę się dzielić. Otwieranie się jest znów narażone na niebezpieczeństwo. Odsłania moją cząstkę, która nadal jest posiniaczona od poczucia zminimalizowania pośród mojego bólu.

    Ale w tej chwili nowe mamusie i tatusiowie witają ich syna lub córkę o wiele za wcześnie. Są przerażeni, lekarze martwią się, a zespół NICU jest w stanie gotowości. Dziadkowie modlą się i płaczą. Sąsiedzi przygotowują obiad i wypuszczają psa. Gdzieś nasza historia się dopiero zaczyna. Wszystko. Liczby i to, co się stało, i desperacki, izolujący strach.

    Według March of Dimes, co dziesiąty noworodek urodzony w Stanach Zjednoczonych każdego roku jest przedwczesny. Chociaż lekarze, pielęgniarki i naukowcy dokonali cudownych postępów w zapobieganiu, leczeniu i opiece nad wcześniakami, wiele dzieci urodzonych przed 37 tygodniem cierpi na dożywotnie problemy fizyczne i neurologiczne, w tym upośledzony rozwój fizyczny, uczenie się, komunikację i umiejętności społeczne. Wielu żyje z ADHD i lękiem, lub z zaburzeniami neurologicznymi i autyzmem.

    Mój syn niesie ze sobą garść tych znaczników. Ale zdumiewająco, jego serce - niepoprawny łajdak, który rozpoczął cały bałagan - nie zareagowało od dnia, w którym wrócił do domu.

    Ale nie jestem taki sam. Mój mąż nie jest taki sam. Nasze małżeństwo na zawsze się zmieniło. Nawet nasz syn, choć zdrowy, będzie żył z wynikającymi z tego powikłaniami traumatycznych przedwczesnych narodzin.

    Ostatnio, podczas cichej chwili spędzonej razem w samochodzie, powiedziałem mojemu synowi, że próbuję pisać o jego narodzinach. "Walczę", powiedziałem. "Jak mogę ewentualnie destylować wszystko, co się stało?"

    Wzruszył ramionami. "Chciałbym ci pomóc, mamo, ale nie pamiętam nic z tego."

    Śmiałem się. "W porządku, bud, nie oczekiwałbym tego." Potem wyciągnąłem rękę i dotknąłem go, ponieważ mogłem, bo on mi pozwala i ponieważ nigdy nie poczuję się wystarczająco dobrze z moim synem.

    To jest magia w naszej historii. Dlatego ważne jest, aby dzielić się historiami dotyczącymi premii, takimi jak nasza. Moim obowiązkiem jest powiedzieć tym przestraszonym rodzicom o reszcie z nas - wszystkich rodzinach NICU, które były przed nimi, bali się o swoje dzieci, przeszli przez koszmar i zmartwychwstali. Kiedy ci powiem, będzie to w porządku, mam na myśli. Nie jutro, ale któregoś dnia. To testament, który jest o wiele większy niż słowa.

    Gretchen Anthony jest autorem nadchodzącej Evergreen Tidings od Baumgartners .

    - The Washington Post.

    Poprzedni Artykuł Następny Artykuł

    Zalecenia Dla Moms.‼