Macierzyństwo może być samotne, więc czasami myślę o życiu w komunie z innymi kobietami
Pierwszą rzeczą, jakiej nauczyłem się po narodzinach moich bliźniaków, jest to, że wszystkie stereotypy mamy, które zawsze słyszysz, są prawdą. Chociaż nikt nie ostrzegł mnie, jak samotne macierzyństwo jest, miłość, jaką masz dla swoich dzieci, jest jak żadna inna; twój świat zmienia się w sposób, o którym nigdy nie myślałeś, że jest możliwy; wszystko widzisz inaczej; wszystkie rzeczy, których obawiałeś się poddać, zanim twoje dzieci przybyły, nie wyglądają już na poważnie. Zasadniczo, prawie wszystkie rzeczy, które ludzie z dziećmi mówią, że kiedyś przewracałem oczami, teraz wychodzą z moich własnych ust (lub przynajmniej biegną mi przez głowę).
Czuję się tak wdzięczny i uprzywilejowany nie tylko dlatego, że mam dwóch zabawnych małych ludzi, ale także mogę zostać z nimi w pełnym wymiarze godzin i stać się osobą, która patrzy, jak rosną. Naprawdę nie mogę odnieść się do słodko-gorzkiego uczucia, jakie mój mąż dostaje, kiedy wraca do domu z pracy po tym, jak dzieci już poszły spać, pytając o wszystkie urocze rzeczy, które zrobiły tego dnia, wiedząc, że przegapił ich dla siebie. Przekonanie, że mój czas z moimi dziećmi jest skończony - że zanim się zorientuję, pójdą do szkoły, a potem na tyle dorosłe, że wolą spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi nad nami, a potem w końcu wszyscy razem wyruszyć na statek na własnym niezależnym życiu - każdego dnia wisi w moim umyśle. Przypomina mi, że nie należy traktować tego czasu jako czegoś oczywistego (co, muszę przyznać, jest niewiarygodnie łatwe).
Ale jest jeszcze inna trudna prawda o macierzyństwie, kolejny zmęczony banał, który słyszałam niezliczoną ilość razy i którego nigdy nie zrozumiałam, dopóki nie zostałam matką: macierzyństwo jest samotne. Naprawdę, naprawdę, szalenie samotny.
Czuje się niemal haniebnie to przyznać, jako ktoś, kto spędza tyle czasu ze swoimi dziećmi, ile chce, wiedząc, że jest tak wiele matek, które nie mają, matek, które prawie nie mają czasu, aby odbić się od porodu przed muszą wrócić do pracy. Nie ma jednej, twardej i szybkiej reguły określającej, jak macierzyństwo powinno wyglądać. Niektóre kobiety wolą pracować i stanowić świetlany przykład dla swoich dzieci. Są inne kobiety, które pozostają w domu z powodów finansowych, chociaż wolałyby pracę biurkową i dzienną. Nie zazdroszczę ani nie osądzam innych kobiet za ich decyzje. Mój przywilej nie sprawia, że moja rzeczywistość jest mniej realna: pozostawanie w domu z dziećmi wydaje się niesamowicie izolujące.
Oczywiście, podobnie jak większość innych SAHM-ów, staram się walczyć z tym, przenosząc nas na różne zajęcia i spotkania z dziećmi. Po południu jedziemy do playgroup. Mamy playdates z innymi dziećmi w podobnym wieku. Odwiedzamy parki i małe zoo i ochraniacze. Robimy wszystkie rzeczy. Ale wszystko, co naprawdę uświadamia mi, to fakt, że przebywanie w towarzystwie innych osób niekoniecznie musi skłaniać cię do interakcji społecznej.
Niedawno spotkałem się z moim drogim przyjacielem Shannonem, którego nie widziałem od dłuższego czasu. Od kilku lat mieszkała w innym kraju, gdzie urodziła swoje pierwsze dziecko, ale od tamtej pory wróciła do domu, choć w innym mieście, oddalonym o godzinę drogi. Gdybyśmy mieli okazję spotkać się ponownie, stałbym się matką, a ona miała drugie dziecko. Odwiedziliśmy pewnego dnia i było to magiczne. Ku mojej wyczerpanej, samotnej, wypalonej mamuśce, widząc, że Shannon ma ochotę wynurzyć się z powietrza.
Zapytaj jakąś mamę, a ona ci powie, że robienie przyjaciół-mamusi jest skomplikowane. Nie tylko musisz spotykać się z innymi mamami (trudne zadanie), ale musisz znaleźć podobnie myślących przyjaciółki. Macierzyństwo jest tak najeżone osądem, pełne tak zwanych ekspertów, którzy mówią, która metoda lub filozofia jest właściwą drogą do robienia rzeczy, że znalezienie ludzi, którzy czują się mniej więcej tak samo w przypadku wychowywania dzieci, może być naprawdę trudne. Tak samo jak chciałbym powiedzieć sobie, że jestem otwarty i że każdy ma prawo racjonalnie robić to, co według nich jest najlepsze dla swoich dzieci, wiem, że bym naprawdę ciężko było być twoją mamą - Jeśli liżłeś swoje dzieci, lub jeśli stanowczo sprzeciwiałeś się szczepieniom (przepraszam, nie przepraszam - szczepienia ratują życie).
Ale w Shannon znalazłem The Holy Grail offriends - kogoś, kogo szczerze kocham jako istotę ludzką, i kogoś, kogo uwielbiam jako mama. Jej dzieci są fantastyczne i uczę się tak bardzo od jej przykładu. Jest wyluzowana, nie osądza, zawsze przypomina mi, że popełnianie błędów jest OK, można się denerwować, a przydałoby się przerwy. Ale najlepsze jest to, że kiedy widzimy się nawzajem (co zdarza się nie tak często, jak bym chciał), ułatwimy sobie nawzajem pracę. Stajemy się maleńkim zespołem tagów rodziców.
Nasz zbiorowy lęg czterech staje się wspólnotowy: dzieci, które wszystkie muszą jeść i zostać zmienione, i przypominają, że nie wolno im się wspinać na stół lub rysować na podłodze. Podczas gdy ona przygotowuje lunch dla grupy, trzymam fort, czytam opowiadania lub całuję boo-boos lub pośredniczę w toczeniu zabawek. Dla każdego z nas to nie mniej pracy, nie ma mniej zadań niż sami w domu, ale czujemy się o wiele mniej, ponieważ mamy siebie nawzajem. Ktoś, z kim można porozmawiać i odrzucić pomysły. Ktoś, kto popiera nas i kogoś, kto wymyśli rozwiązania. Ktoś tam jest. Ktoś, kto to dostanie.
Za każdym razem, gdy odwiedzamy, żartujemy o przeprowadzce razem, "współudziale", podczas gdy nasi mężowie są w pracy. Mamy fantazje na temat tego, jak by to było, gdybyśmy wygrali na loterii i mogliby zbudować naszą własną komunę, gdzie inne mamy tak jak my mogłyby się spotkać i pomóc, rozmawiać i wspierać się nawzajem. Podczas gdy żadne z nas nie jest naprawdę poważne, odzwierciedla to potrzebę, którą myślę, że wiele współczesnych matek ma obecnie: Potrzebujemy naszych ludzi. Potrzebujemy wioski.
Będąc sam w domu z moimi dziećmi, nie mogę przestać myśleć, że tak nie powinno być. Fajnie, że jesteśmy w stanie założyć własne rodziny w naszych własnych domach, z własnymi zasadami, oczekiwaniami i pomysłami na temat tego, jaką rodziną chcemy stworzyć dla siebie. Ale efektem ubocznym tej okazji jest to, że wychowywanie dzieci staje się pod wieloma względami samotną działalnością. Decyzje podejmujemy w dużej mierze samodzielnie; my robimy rzeczy; martwimy się, czy robimy to dobrze. A potem, gdy jesteśmy w pobliżu innych rodziców - inni ludzie również robią to w dużej mierze samodzielnie - porównujemy nasze postępy do ich, próbując ustalić, czy robimy to dobrze, czy lepiej. Nic dziwnego, że czujemy taką presję.
W mojej mitycznej komunie mam nadzieję, że nie byłoby to samo uczucie. Nie musielibyśmy oceniać się nawzajem, porównywać ani niepokoić, ponieważ nie ponosilibyśmy całkowitej odpowiedzialności za sposób, w jaki wychowywane są nasze dzieci. Możemy poprosić się nawzajem o pomoc, uczyć się od siebie nawzajem, korzystać z możliwości posiadania innych ludzi. Nawet jeśli macierzyństwo ma znaczenie, ważne jest bycie tam dla waszych dzieci, może to nie wystarczy. Może kobiety z dziećmi potrzebują innych ludzi, na których mogą polegać. Może wszyscy tak robimy.