Dlaczego świętujemy Boże Narodzenie, chociaż nie wierzymy w Boga
W tym roku, jak co roku przed i po roku, moja rodzina będzie świętować Boże Narodzenie bez skupiania się na religii. Mój partner i ja jesteśmy agnostykami, którzy podjęli świadomą decyzję, aby nie uczyć naszych dzieci żadnego zestawu wierzeń, głównie dlatego, że sami nie wierzymy w żadną z tych rzeczy. Jeśli w późniejszym życiu mój syn i moja córka zdecydują się w coś wierzyć, to świetnie. Do tego czasu koncentrujemy się na moralności z powodów humanistycznych i altruistycznych, takich jak szczodrość, uczciwość i życzliwość (zawsze z zastrzeżeniem ochrony własnej).
Zrzuciłem katolickie wychowanie (głównie z powodu ich poglądów na temat problemów LGBTQ i moich własnych problemów dotyczących seksualności), a mój partner podobnie porzucił swoją luterańską tożsamość. Nie jesteśmy już religijni. Sądzę, że można powiedzieć, że nie jesteśmy chrześcijanami - ponieważ nie wierzymy, że Jezus był boski; kulturowo jednak jesteśmy chrześcijanami, a mianowicie w święta, które świętujemy i historie, z którymi dorastaliśmy. Chociaż nie ćwiczę, nadal czuję się katolikiem na wiele sposobów. Mam dużą irlandzką rodzinę. Nadal mam zamiłowanie do świętych. Wciąż czuję się jak w domu na katolickich weselach i pogrzebach. Wciąż obchodzę święta chrześcijańskie, w tym Boże Narodzenie.
Mimo to wymyśliłem powody, dla których obchodzę święta Bożego Narodzenia z moimi dziećmi: nadal cenię tradycje i nacisk na wspólnoty i hojność, które towarzyszą świętowaniu.
Dlatego wciąż mówię o narodzinach Jezusa. Nadal mam mały zestaw do szopki, a moje dzieci uwielbiają patrzeć na małego Dzieciątka Jezus w żłobie. Zamiast podkreślać, że jest synem Boga, zmieniłem tę historię na wspaniałomyślną. W końcu bardzo ciężarna i porodna Mary potrzebowała miejsca do spania i urodzenia dziecka. Jej mąż robił wszystko, co mógł, by ją utrzymać i zapewnić. I miły dozorca zobaczył, że są w potrzebie i zaoferował wszystko, co tylko możliwe: schronienie w stodole. To urocza historia.
Jest to nie tylko urocza historia, ale również aktualna, biorąc pod uwagę obecny syryjski kryzys związany z uchodźcami. Chcę, aby moje dzieci poznały i zrozumiały prawdziwą hojność, aby uczynić świat lepszym. Mam na myśli to na poziomie globalnym, ale także na poziomie osobistym. Chcę, żeby usiedli obok dzieciaka, który jest samotny w autobusie.
Aby wziąć lekcję hojności o krok dalej, czytamy The Little Drummer Boy (z ilustracjami mojego ulubionego: Ezra Jack Keats). Ta książka opowiada o małym chłopcu, który pomimo braku bogactwa i bez daru, by dać Jezusa, decyduje, jaki dar może dać, aby zagrać dla niego bęben. Mówimy o tym, że zawsze mamy coś do zaoferowania, nawet jeśli nie jest to kosztowny prezent.
Uwielbiamy dawać. Rozpoczęliśmy nową tradycję wybierania zabawek, których już nie używamy, i dawania ich. Teraz, gdy mój syn jest na tyle dorosły, by zrozumieć, z przyjemnością puści jego mniej używane zabawki i cieszy się, że sprawią, że inne dzieci będą szczęśliwe. Oczywiście, ma sens, aby zrobić miejsce dla nowych, które na pewno dostaną, ale są szczęśliwi, że rozdają zabawki innym dzieciom, które mogą ich potrzebować. Pozwoliłem synowi wybierać małe przedmioty dla naszych najbliższych przyjaciół i rodziny. Pomaga mi je owijać. Lubi obserwować ich reakcje, kiedy otwierają prezenty, które wybrał. Mój ojciec ma parę skarpetek, które wyglądają jak hamburgery, a mój syn uśmiecha się, gdy widzi, że nosi ich dziadek - co często, ku jego zachwytowi.
Jeśli hojność jest najważniejszą lekcją i tradycją, którą ja i mój partner chcemy zaszczepić, wspólnota nie jest tak daleko w tyle. Jest to pora roku, w której spędzamy czas rodzinny ponad wszystko.
Jest to bardzo atrakcyjne o tej porze roku, kiedy dni są najkrótsze, aby skupić się wokół paleniska i domu, skupić się na towarzystwie innych i cieszyć się robieniem rzeczy razem. Spędzamy więcej czasu w pieczeniu w kuchni. Czytaliśmy wiele książek razem. (Moje dzieci dostają nową książkę każdego dnia w grudniu, kiedy liczymy na Boże Narodzenie.) Poświęcamy czas na staranne dekorowanie domu. Oglądamy razem wakacyjne filmy.
Ogólnie rzecz biorąc, wykorzystujemy każdą okazję do wspólnego działania. W rzeczywistości bliskość Bożego Narodzenia z przesileniem zimowym nie jest przypadkowa. A wszystkie uroczystości i światła oraz pogodny czas dla rodziny pomagają utrzymać własną depresję na dystans. Uważam, że posiadanie rzeczy, na które należy patrzeć i które planują, pomaga przejść przez dłuższe dni, kiedy sprawy są dla mnie łatwiejsze. Ma sens, że nasi przodkowie wybiorą ten czas na ucztę i uroczystość: starali się nie oszaleć bez wystarczającej ilości światła słonecznego.
Nie mieliśmy żadnego problemu z obchodzeniem Bożego Narodzenia i cieszeniem się jego tradycjami bez wytłumaczenia, że Bóg jest wszechwiedzącym istotą, że powinniśmy się bać i szanować i kochać ponad wszystko. I dlatego cieszę się, ponieważ to była jedna rzecz, z którą się zmagałem. Dorastając, chciałem być zakonnicą, a moim największym pragnieniem było być świętym, a jednak walczyłem, by pokochać istotę, której nigdy nie spotkałem więcej niż kochałem moich rodziców.
Ciągle mówienie, że powinienem postawić Boga na pierwszym miejscu, było dla mnie naprawdę trudne i niemożliwe. Czułem, że nawet kiedy starałem się, aby być dobrym katolikiem, nie zdążyłem. Nie chcę, żeby moje dzieci były dobre, bo powinny być. Chcę, żeby były dobre, bo to jest właściwe, a ponieważ doprowadzą one do szczęśliwszego i lepszego życia. Chcę też, żeby docenili życie w wartości nominalnej. Pod wieloma względami miałem wrażenie, że dorastając, wierzę, że każda cuda i magia w katolicyzmie sprawiają, że dorasta w twardej rzeczywistości.
Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie zgadzam się z wszystkimi naukami Kościoła, byłem rozczarowany z kościoła. Wierzyłem w to wszystko: cuda, święci, aniołowie stróże, niebo, piekło, Jezus patrzy na mnie; Mary szuka mnie. Wierzyłem, że gdybym była wystarczająco dobrą dziewczyną, dostałbym z tego cud. Oczywiście w najlepszym razie wydaje się to dziecinne i śmiesznie samolubne, ale byłem dzieckiem. To było tak, jak w momencie, gdy dowiedziałem się, że Święty Mikołaj nie istnieje od nowa, tylko znacznie gorzej.
To jedna z przyczyn, dla których nie mówimy naszym dzieciom o Świętym Mikołaju. Albo, cóż, oczywiście pojawia się, bo jest wszędzie i tak, odwiedziliśmy go w centrum handlowym. Ale nie udajemy, że jakikolwiek prezent pod drzewem pochodzi od niego. Nie dodajemy magii tam, gdzie jej nie ma.
Mimo to mój syn zdecydował, że wierzy w Świętego Mikołaja, ponieważ powiedziałem mu, że może wybrać, w co wierzy. Zdecydowanie przygotowałem mnie na większe pytania o życie, które mógłby wymyślić, gdy dorośnie. Postanawia wierzyć, a ja jej nie odrzucam lub całkowicie się z tym zgadzam. To, że zdecydował się uwierzyć w Świętego Mikołaja, nie oznacza, że dam komuś , kogo nie wierzę w kredyt, za niektóre prezenty, które dostałem od moich dzieci.
W święta jest wystarczająco dużo magii bez prawdziwej magii. Nie potrzebuję Świętego Mikołaja ani nie wierzę, że Jezus jest ziemską manifestacją Boga, by cieszyć się Bożym Narodzeniem. Potrzebuję mojej rodziny, może drzewa i dobrej muzyki. Mały ajerkoniak nie zaszkodzi. Potrzebuję tradycji i jestem wdzięczny za pocieszenia, które mamy. Muszę dać hojnie. Muszę zapewnić kulturę i tradycje, które moje dzieci będą cenić przez resztę życia. Jeśli to nie jest magia, nie wiem, co to jest.