To, co powiedział mi mój OB-Gyn o moim poronieniu, nawiedza mnie

Zawartość:

Wpatrywałem się w ekran z moją położną, chętnym ruchem, szukającym bicia serca, wiedząc, że to się nie wydarzy. Widziałem to na jej twarzy, gdy tylko włączyła ultradźwięki: doznałem poronienia. Moje dziecko nie żyło. Wskazała na ekran i zapytała, czy widzę to, co zobaczyła, a ja kiwnąłem głową i płakałem. To była tylko zmienna kropka, nie ma ruchomych ramion i nóg, nie ma bicia serca. Powinienem był minąć 12 tygodni, ale wyglądało na to, że dziecko przestało rosnąć o dziewiątej.

Zaplanowałem dylatację i łyżeczkowanie (D & C) z jednym z ginekologów w biurze, podczas gdy moja dwoje dzieci została z rodzicami. Dałoby mi to dzień na przygotowanie się i dzień na uzdrowienie. Nie było to wiele, ale było lepsze niż perspektywa czekania i zastanawiania się, kiedy to się stanie. Dało mi to trochę poczucia kontroli w morzu chaosu.

Chociaż wiedziałem, że dokonałem właściwego wyboru, dzień poprzedzający zabieg był nerwowy i okropny. W środku mojego żalu nie byłem w stanie zapamiętać wszystkich informacji, które dostarczyła mi położna. Było wiele leków, które wziąłem z apteki, ale nie pamiętałem, które mam wziąć przed zabiegiem, a które powinienem wziąć po. Byłem tak zaskoczony, kiedy farmaceutka spytała mnie, czy jest jakakolwiek szansa, że ​​jestem w ciąży, że wszystkie instrukcje były rozmyte.

Czy nadal byłam w ciąży? Co powinieneś nazwać tą limbo, kiedy czekasz na lekarza, aby usunąć dziecko, które już nie żyje? Płód, jak sądzę, ale terminologia medyczna na bok, to wciąż było moje dziecko. Nie mogłem o tym myśleć inaczej. W moim umyśle było dziecko od momentu, w którym zrobiłem pierwszy test ciążowy. Wyobrażałem sobie naszą przyszłość. Czułem miłość.

Miałem sen w noc poprzedzającą zabieg, że lekarz wykonał kolejne USG, a bicie serca było nadal widoczne, jasne jak dzień. Przez chwilę było to pocieszające, potem wróciły do ​​mnie moje zmysły.

Kiedy wróciłem do biura, poczułem się pusty i wyczerpany. OB-GYN przywitał nas radośnie, jakbyśmy przychodzili na rutynową kontrolę. Nie zwróciłem entuzjazmu. Miałem nadzieję na solidarność w czasach żalu, ale było jasne, że to dla niego kolejny dzień w biurze. Zapytał, czy chcę USG, i byłam zirytowana, kiedy powiedziałam "tak". Powiedział mi, że to bardzo proste z USG, którą zrobiła moja położna. Nie zamierzał widzieć nic innego.

Wiedziałem, powiedziałem mu, ale potrzebowałem zamknięcia. Sen mnie zaniepokoił. Wiedziałem, co nadchodzi, ale był krótki, niechciany trzepot nadziei przed nieuniknionym. Wykonał USG. Wciąż brak bicia serca.

Znowu starałem się odzyskać odrobinę kontroli. Chciałem wiedzieć o procedurze i dokumentach, które podpisywałem. Pytałem o ryzyko krwotoku; Wiedziałem, że to działa w mojej rodzinie po stronie mojej matki.

"To jak aborcja" - powiedział. "Robię je cały czas". Powiedział mi, że dylatacja i łyżeczkowanie są bardzo małe. W mojej sytuacji nie było nic szczególnego. Byłbym w porządku. Było jasne, że skończył ze mną rozmawiać; chciał kontynuować procedurę i kontynuować swój dzień.

Zostałem skutecznie uciszony, oszołomiony jego słowami. To jest jak aborcja . Wiedziałem, co miał na myśli. Procedura była taka sama jak w przypadku wczesnej aborcji. Robił je często i nie było powodu do niepotrzebnego niepokoju. Mimo to słowa napełniały mnie smutkiem i poczuciem winy. Nagle poczułem się, jakbym zabijał moje dziecko, chociaż było już martwe. To sprawiło, że czułem, że moje dziecko było czymś niechcianym, czymś, czego chciałem się pozbyć, mimo że tak bardzo tego chciałem.

Żałowałam, że nie mogę nacisnąć pauzy, odczekać chwilę, żeby się pożegnać, ale było już za późno. Rozpoczął procedurę, a ja płakałam i płakałam. Powiedział mi, że nie powinno to boleć tak źle. Powiedziałem mu, że to nie był fizyczny ból, ale wkrótce było to zarówno fizyczne, jak i emocjonalne. Miał tak dość żalu i bólu, że zatrzymał się w połowie procedury i zapytał mnie, czy chcę przestać i zmienić termin, kiedy będą mnie mogli poddać. Zapytałem go, o ile gorszy ból się pojawi, i dał mi dźgnięcie przy użyciu dowolnego narzędzia. Skrzywiłem się i powiedziałem mu, żeby szedł dalej. Chciałem, żeby to się skończyło.

Kiedy to się stało, poczułem pustkę i ulgę. Potem poczułem się winny, że czuję ulgę, jestem winny, że nie chcę nosić martwego dziecka, winnego za to, że w ogóle miałam tę procedurę. To nie było tak jak aborcja. To było tak, jakby moje nadzieje i sny zostały siłą wyrwane z mojego ciała. Musiałem wiedzieć, że moje dziecko ma znaczenie i że mój smutek był prawdziwy. Nienawidziłem mojego lekarza za te beztroskie słowa, za jego zuchwałe reakcje na mój smutek.

Nawet teraz patrzę na moje troje dzieci i te słowa leżą ciężko na moim sercu. Czuje się, jakby nikt już nie zaginął, a to pozostawia mnie ze skomplikowanym poczuciem winy za przejście do mojego życia. Wciąż odczuwam potrzebę udowodnienia, że ​​nie była to tylko aborcja, nawet jeśli oznacza to zranienie na zawsze. Ponieważ słowa mają znaczenie, a te pięć słów zawsze będzie mnie prześladować.

Poprzedni Artykuł Następny Artykuł

Zalecenia Dla Moms.‼