Historia pierwszego magicznego dotyku naszych małych chłopców, którzy urodziły się przedwcześnie i z niską masą urodzeniową
Nasi chłopcy urodziły się przedwcześnie, w 29 tygodniu ciąży, 16 grudnia. Pośród całego strachu wierzyliśmy, że nasza czwórka wyłoni się z tego silniejsza. Nieustannie wierzyłem, że nasi chłopcy są "przyszli". Mieliśmy pierwszy miesiąc walki z bezdechem, bradys, epilepsja, aby nie zapomnieć o anemii. Zawsze myśleliśmy, że oddychanie jest naturalne dla wszystkich ludzi i widzimy przed naszymi oczami, jak nasze małe dzieci zapomniały oddychać, to był koszmar. 10 stycznia mieliśmy kardiologa zalecającego operację zamknięcia PDA i to spowodowało dezy. Być może mój pierwszy emocjonalny załamanie było wtedy, kiedy puściłem. Wciąż pamiętam, jak silna była moja mama - nigdy nie pokazała swoich emocji, nawet gdy jej córka była w rozpaczy. Byliśmy otwarci i całkowicie zaufaliśmy lekarzom na oddziale NICU i planowaliśmy operację na 12 dzień. Tak jakbyśmy mieli wybór. Wciąż pamiętam, jak kardiolog powiedział nam, że możemy stracić jedno lub oboje dzieci podczas zabiegu - statystyki, która z trudem ukryła się przed wszystkimi wokół mnie.
12 stycznia był dla nas odpowiednikiem letniego przesilenia, ponieważ nasz maluch (1, 4 kg) został wyrzucony na operację. Dwie godziny modlitwy, nie mogąc usiąść, a jednocześnie nie mogąc się ruszyć ani na krok, niepokój, który ukryłem w obawie, że przestraszę innych wokół mnie. W końcu, moje nazwisko zostało nazwane (matka-dziecko-of-Vidhya) na mikrofonie i nasz chirurg poinformował nas, że wszystko było dobrze, a kiedy się uspokoi, przeniosą drugą na operację. Kolejna operacja była dłuższa i być może najdłuższe cztery godziny mojego życia. Później tego wieczora nasi chłopcy byli bezpiecznie schowani w podgrzewaczach. Tak, dorastałem, aby zaakceptować, że NICU było terytorium bezpiecznym.
Następnej nocy miałem bombę atomową upuszczoną na głowę. Płuca Avyuktha stały się plastyczne, a on miał pełne wsparcie dla respiratora. Był pod wysokim ciśnieniem i 100% tlenu. Musiał otrzymać tlenek azotu i po 33 tygodniach spędzonych razem nasi bliźniacy zostali przeniesieni do dwóch różnych pokoi. 17 stycznia, miesiąc później, trzymałem w ramionach małą Akshath. W moich dłoniach było bardziej. Nasz pierwszy dotyk skóry był magiczny pomimo ociekającej oliwą z oliwek i wciągającej rurki OG wytrawionej w moich wspomnieniach.
Walka o oddech Awauktha rozpoczęła się 27 dnia jego życia. Przez 30 dni korzystał z pełnej pomocy respiratora. Zwykle tracił energię przy najmniejszym ruchu. Wciąż pamiętam, jak ciemny był jego pokój. Był uspokojony i sparaliżowany, więc leki zaczęły działać na jego płuca. Przeżyliśmy trzy zapaści płuc i te reanimacje, które miały miejsce przede mną. Przerażające, ale jakże czule zostało to wykonane przez naszego lekarza. Jak nasi lekarze nigdy się nie poddawali i stali u jego boku. Te noce, które minęły bez słów, poduszki, które zostałyby przemoczone. W tych dniach siedziałam w Akshacie w jego pokoju, podczas gdy moje uszy zawsze słyszały dźwięk nawiewu Avyuktha. Jak trudno było powstrzymać łzy. Wciąż pamiętam, jak codziennie chodziłem do NICU, mając nadzieję, że nie będzie żadnych złych wieści. Po kilku kursach leków i wreszcie Brahmastrze - deksametazon stworzył cud. 12 lutego jego tchawica była wolna od rurki. Pamięć pozostaje na nowo o tym, jak nasz lekarz określił powrót do zdrowia jako "dramatyczny". Tak, oddychał sam. 14 lutego, Prem i ja założyliśmy te seksowne granatowe bezrękawniki i niezbyt seksowne płaszcze NICU, bo był to pierwszy dzień, w którym oboje mieliśmy trzymać razem pakiet radości. Wszedł do pokoju 602, aby objąć Akshatha i mnie w 603, by mocno trzymać Avyuktha i powiedzieć mu, że nigdy nie pozwolę mu odejść. Zawsze.
Sekundę. Sam deksametazon tego nie zrobił. Być może deksametazon był zaledwie kamieniem milowym. Dziękujemy naszym drogim lekarzom i naszym drogim siostrom w NICU, milionom modlitw od znanych i nieznanych ludzi na całym świecie w różnych religiach, za uczynienie nas kangurami w Walentynki i obdarowanie nas pierwszym dotknięciem. A te miliony później. Dzisiaj nasi chłopcy mają cztery lata i doprowadzają nas do szaleństwa na wiele sposobów, niż możemy sobie wyobrazić.
Zastrzeżenie: Poglądy, opinie i stanowiska (w tym treść w dowolnej formie) wyrażone w tym poście są wyłącznie autorstwa autora. Dokładność, kompletność i ważność jakichkolwiek oświadczeń złożonych w ramach tego artykułu nie są gwarantowane. Nie ponosimy odpowiedzialności za jakiekolwiek błędy, pominięcia lub oświadczenia. Odpowiedzialność za prawa własności intelektualnej tych treści spoczywa na autorze, a odpowiedzialność z tytułu naruszenia praw własności intelektualnej spoczywa na nim.