Moja walka z depresją poporodową
Brigid Glanville wzięła wolne, aby mieć drugie dziecko, Clementine, ale w miesiącach po porodzie wszystko zaczęło się rozwikłać.
W jaki sposób nowa matka dochodzi do punktu, w którym nóż wydaje się jedyną odpowiedzią? Gdzie ona czuje, że odcięcie się jest jedyną drogą do zakończenia miesięcy nędzy? I w jaki sposób "radość macierzyństwa" może stać się takim ciężarem, który zagraża samemu sobie?
Minęły trzy lata, odkąd wpadłem w depresję poporodową i wciąż drżę ze smutku, gdy patrzę wstecz na ponure miesiące po narodzinach mojej drugiej córki, Clementine. Teraz ledwo mogę rozpoznać siebie w kobiecie płaczącej przy kuchennym stole, przyciskającej nóż rzeźnika do jej ramienia. Ale to byłem ja.
Nie jest łatwo o tym mówić. W końcu kto chce przyznać, że jest matką, która nie może matką, która nie chce być blisko swoich dzieci?
Moja pierwsza ciąża była nękana niepokojem. Obawiałem się, że moje dziecko mnie nie polubi lub nie dogadałoby się z moimi dwoma duchami. Cierpiałam na migreny. Płakałem każdego dnia przez wiele tygodni. Byłem rozdrażniony i przerażony. Nienawidziłem być w ciąży.
Ale przybycie Loli natychmiast usunęło te straszliwe lęki. Urodziłem się w podręczniku, była świetną podkładką, a chłopcy zerkali na siostrę.
Nie żeby nie było problemów. Walczyłem z karmieniem piersią przez dwa miesiące. Im dłużej upierałem się, pompując i odciągając mleko przez duszące 90 minut karmy, tym bardziej wyczerpana Lola i ja stałem się.
Po ośmiu tygodniach moje zapasy mleka były tak niskie, że formuła zaczęła zajmować jego miejsce. Mając nadzieję, że mnie pocieszę, mój konsultant laktacyjny powiedział: "W porządku, jeśli nie możesz, to nie czyni cię porażką". Nie byłem przekonany.
Mimo to, nigdy nie spodziewałem się spustoszenia, że problemy związane z karmieniem piersią zaowocują po raz drugi. Kiedy Clementine przybyła w 2014 roku, po zaledwie trzech godzinach pracy, miłość była natychmiastowa. Miłe wspomnienia - cudowny zapach noworodka, kwiaty w domu, hormonalne przypływy miłości - wszystko powróciło. Ale wraz z nimi pojawiło się ciemne obawy o karmienie jej. Widmo pompek, popękanych sutków i kiepskiego zaopatrzenia w mleko wróciło.
Kiedy po raz pierwszy znalazła się na mojej klatce piersiowej, natychmiast poczułem napięcie mięśni. Kiedy po kilku godzinach wciąż nie była związana, byłem zrozpaczony. Włożyłem dzielną twarz. Powiedziałem sobie: "Mogę to zrobić, każde dziecko jest inne. I na pewno Clementine się rozluźnił. Była bardzo schłodzonym dzieckiem i spała jak sen.
Więc bezsporne było to, że wydawało się, że musi karmić, mimo że moje mleko nadal nie pojawiło się po czterech dniach. "Masz siarę, mleko przyjdzie", uspokoiły się położne. Ale kiedy tydzień później odwiedził mnie w domu i zobaczyłem, że moja sutkowa tarcza wypełniona jest krwią, niepokój na jej twarzy był oczywisty. Moje sutki były tak popękane i zniszczone, że jeden z nich nigdy nie wyzdrowiał.
Klementyna została zważona i odkryłem, że w ogóle nie karmiła prawidłowo; straciła 16 procent swojej masy urodzeniowej. Wróciło do szpitala dla nas obojga. Nadal upierałam się przy karmieniu piersią, wściekła, ponieważ przez cały czas czułem, że jej nie ma.
Sznur konsultantów laktacyjnych przyszedł i wyszedł, próbując każdej możliwej pozycji karmienia, żadna z nich nie była odpowiedzią. Ta bitwa karmienia zbierała żniwo. Czy to absolutne naleganie na karmienie piersią, popychanie do domu na zajęciach prenatalnych, szpitale, kliniki, wszędzie, pozostawiło mnie tak zrozpaczonym, winnym i ostro świadomym mojej porażki?
Dlaczego nie mogłem po prostu karmić mojego dziecka jak każda inna matka?
Następnie, po sześciu tygodniach, zdiagnozowano u Clementine dysplazję stawu biodrowego ("stuknięte biodra"). Powiedziano mi, że będzie potrzebować specjalnej uprzęży, która będzie trzymała nogi w pozycji żabiej i że nie może spaść na 12 tygodni, nawet się nie wykąpie. Oczywiście spowodowało to jeszcze więcej problemów z karmieniem piersią. To było zbyt wiele. Wszystko zaczęło się rozpadać.
W tej chwili poruszałem się po świecie jak biczowany pies, przewidując więcej kłopotów i rozpaczy na każdym kroku. Zirytowałem się ze wszystkimi.
Chciałem, żeby mój mąż Tim zabrał Lolę gdziekolwiek, gdziekolwiek. Nie chciałem odwiedzić moich przybranych duchownych. Chciałem być zupełnie sam z moim dzieckiem, ale jednocześnie byłem strasznie samotny. Nie dbałem o nikogo innego. Nienawidziłem myśleć o niczym poza opieką nad moim dzieckiem, ale czułem, że nie mogę tego zrobić.
Najdrobniejszy komentarz potraktowałbym jako lekki, który zostawiłby mnie w powodzi łez. Nienawidziłem siebie.
Uwolniłem moją niechęć na mojego męża i moją matkę. Byłem zgorzkniały z powodu braku pomocy, ale nie chciałem, aby ktokolwiek w pobliżu pomagał. Mimo że Tim wykonywał wszystkie obowiązki domowe, ciągle byłem krytyczny. Tonąc we własnym użalaniu się nad sobą i smutku, często zwijałem się na łóżku i płakałem, jakbym nigdy nie przestał. Zastanawiałem się, jak długo będę musiał znosić to nieszczęśliwe życie. Za dużo piłem. Zacząłem palić.
Zacząłem mieć koszmary dotyczące karmienia i marzenia o tym, jak mogę opuścić moją rodzinę i zabrać dziecko. Moja przyjaciółka Anna wciąż pamięta dzień, w którym zapytałam: "Powiedz mi, że to normalne uczucie, że nie chcę być z moimi dziećmi".
To Tim skłonił mnie do profesjonalnej pomocy. Podobnie jak ja, jest długoletnim dziennikarzem w ABC. Po doświadczeniach z walki i klęsk żywiołowych jako korespondent zagraniczny na Bliskim Wschodzie iw Indonezji musiał poradzić sobie ze stresem pourazowym i depresją. Widział, że wkraczam na niebezpieczne terytorium.
Łatwo jest pomylić depresję poporodową za to, że po prostu jest to stan psychiczny, w którym wszystkie matki zapadają się z wyczerpania i niepokoju w pierwszym roku nowego dziecka. Zamierzone komentarze - "Musisz tylko iść na spacer i trochę słońca"; "Byłem zbyt zajęty, aby wpaść w depresję, gdy miałem dzieci"; "Wszyscy dostaniemy dziecięcego bluesa, to minie" - nie pomagajcie matce cierpiącej na depresję, a nie tylko robią to mocno.
Test zasadniczo rozróżnia smutne i chore. Byłem tym ostatnim. Mój lekarz zalecił, że zaczynam na antydepresantach, ale byłem zdecydowany popracować sam. Zamiast tego stałam się wolna od przywiązań, jak gdyby przylgnęła do tratwy z moim dzieckiem i moim wyczerpanym ja.
"To też minie" - mawiała moja matka. Tak nie było. Następny dzień nie byłby lepszy. Następnego dnia zacznie się, gdy ostatni się skończy, nie dłużej niż długie oczekiwanie, aby znów iść spać. Zamiast brać lekarstwa, moim jedynym działaniem było obserwowanie siebie i osądzanie siebie jeszcze surowiej. To była daremna spirala dla większego niepokoju, kiedy próbowałem kontrolować niekontrolowane.
W końcu nadszedł wieczór, kiedy po najlepszej części butelki wina znalazłem się w kuchni trzymając nóż, żałując mojego strasznego życia. "To będzie bolało" - pomyślałem. "To da ci coś, o czym naprawdę będziesz płakać." Spadłem na samą myśl o zobaczeniu krwi; ciepło na mojej skórze byłoby relaksujące.
Ale zanim zrobiłem wystarczająco dużo, Clementine się obudziła. Podniosłem ją i spojrzałem na nią, łkając.
Zdałem sobie sprawę, jak bardzo jestem chory, obudziłem mojego męża i powiedziałem: "Muszę wziąć te tabletki".
Dzięki Bogu, że to zrobiłem. W ciągu siedmiu dni cały mój światopogląd zaczął się zmieniać. Zacząłem się doczekać spędzania czasu z moją rodziną. Kiedy w końcu zacząłem opowiadać przyjaciołom i rodzinie o mojej chorobie, wszyscy byli pomocni - niektórzy przygotowywali posiłki, inni pomagali w praniu lub bawili się z Lolą, gdy byłem coraz lepszy.
Mój normalny, zdolny do samodzielnego życia, towarzyski i towarzyski - wracał do mojego ciała. Wkrótce wróciłem do bycia super-zorganizowanym, wystarczająco silnym, by powrócić do pracy, by objąć kampanię wyborczą i przygotować przyjaciół. Cieszyłem się chaosem czwórki dzieci.
Po części odzyskałem zdrowie, ponieważ miałem szczęście mieć partnera, który zrozumiał moją chorobę. Ale dziesiątki kobiet, z którymi rozmawiałem, walczyły tak długo, zanim otrzymały pomoc, ponieważ ich partnerzy i rodzina byli po prostu nieświadomi choroby i jej objawów.
Podnoszenie świadomości na temat perinatalnej lub poporodowej depresji rozpoczyna się w domu. Podczas gdy piętno związane z chorobą psychiczną w końcu zaczyna odpadać, uprzedzenie to stanowi zagrożenie dla zdrowia wielu kobiet. Jest głęboko zakorzeniony. Nawet kiedy wkładałem nóż do mojego ramienia, myślałem: "Czy nie wycinasz sobie czegoś, co robią tylko nastoletnie dziewczęta?"
Musimy rzucić wyzwanie właśnie temu rodzajowi ignorancji.
Każdy, kto miał depresję poporodową lub zna kogoś, kto ma, może pomóc, mówiąc tak samo swobodnie o tym, jak o jakimkolwiek innym rodzaju choroby.
Jak mówi mój mąż: "Powinniśmy rozmawiać o depresji dokładnie w taki sam sposób, w jaki mówimy o złamanej nodze, a im więcej robimy, tym więcej stygmatu pójdzie". Może to uratować życie innej matki.
Brigid Glanville jest ambasadorem Fundacji Gidget; 1300 851 758; gidgetfoundation.org.au. Lifeline: 13 11 14.