Macierzyństwo wywołało kryzys tożsamości. Rozwiązanie problemu było proste, ale nie było łatwe.
"Gdzie jesteś, mamo? Jesteś zagubiony?" moja 4-letnia córka raz zadzwoniła ze stoczni. Siedziałem za rośliną ciągnącą chwasty i nie widziała mnie. Dla niej byłem daleko, zagubiony na pustyni. "Nie zgub się, mamo, " powiedziała.
Mój syn i córka są teraz nastolatkami. Kiedy po raz pierwszy zostałam mamą, był czerwiec 2000. Miałem 33 lata i uważałem, że jestem wystarczająco dojrzały emocjonalnie, aby nie zatracić siebie i mojej ciężko wypracowanej niezależności od macierzyństwa.
Powiedziałem przyjaciołom i kolegom, że się spotkamy, wyjdziemy, będziemy kontynuować, jakby nic się nie zmieniło. Po prostu zabrałabym ze sobą mojego małego gościa, albo byłby w domu z tatą albo opiekunem.
Ale po urodzeniu wszystko było inne. Chciałem tylko patrzeć na niego. Nie wychodziłem z domu przez 10 dni. Byłem dziwnie zadowolony z kałuży płynów - mleka z piersi, spit-up, potu i łez. Uwielbiałem być mamą.
Wraz z naszą córką, urodzoną w 2004 r., Dalej obejmowałem macierzyństwo, dodając modyfikatory, aby odebrać je jako moją nową tożsamość: Jestem mamą dwójki dzieci w domu, mamą na utrzymaniu (SAHM) i wolontariuszem na część etatu . Jestem mamą karmiącą piersią. Mama rodząca. Buddyjska mama. Jestem wegetarianką, naturalną mamą, która odrzuca fast food, plastikowe zabawki, czas na ekranie i wszystko, co najważniejsze.
Były chwile, kiedy przytulałem moje nowe przymiotniki mocniej niż moje dzieci - może dlatego, że nie mogłem utrzymać tego, kim byłem. Wszystko było śliskie.
Jako nowe mamy oświadczamy, że nie zrezygnujemy z kariery / życia seksualnego / niezależności / tożsamości - wypełnij puste miejsce - tylko dlatego, że mieliśmy dziecko. Nie chcemy stracić tego, czym byliśmy wcześniej. Więc idziemy silni. Następnie, powoli, dowiadujemy się, że macierzyństwo powinno być nazywane "innością" - nieustającą troską o innych, a nie o siebie. Zmiany na paluszkach o 2 w nocy, nieprzespane noce, gorączki, wysypki. Przekąski i przekąski oraz przekąski i przekąski. Obiady i kolacje oraz koktajle i zakupy. Ślady i kąpiele i książki. Robienie łóżek, zamiatanie, wycieranie tyłków i nosa. Kto opiekuje się matką? Z pewnością nie mamy energii, aby się o siebie troszczyć.
Mówimy sobie: "Łatwiej będzie, gdy będą starsi." Obsłużymy tę obietnicę jak smoczek.
Chcemy być dobrymi mamami, odnosić sukcesy, robić to dobrze, więc budujemy wieże dla naszych nowych tożsamości. Kup produkty. Zacznij blogi i konta na Instagramie. Stworzenie naszych świątyń dla siebie. Wiem, bo to też robię.
Staramy się być lepsi niż przedtem, zanim staliśmy się matkami, lepszymi niż nasze własne matki, ale ciągle ponosimy porażkę, ulegając codziennej harówce normalności.
Kiedy moje dzieci były młode, uczyłem je w domu, pracując w nocy na długie noce podczas snu. To przyczyniło się do spędzenia mnóstwa czasu w domu i dużo czasu z moimi dziećmi. Dużo czasu z moimi dziećmi. Kocham to. I to mnie zmęczyło. Pragnąłem czasu, abym mógł oderwać moje luźne krawędzie od ciał i emocji moich dzieci i wciągnąć je z powrotem w siebie. Byłem całkowicie spleciony z moimi dziećmi i rozpaczliwie szukałem osobnego ja. Chciałem znów być sobą. Chciałem czas sam, więc mogłem poczuć siebie. Pomyśl o moich własnych myślach. Poczuj moje własne uczucia, nie moje dziecko. Moja entuzjazm przeradza się w opór. A jednocześnie nie chciałem być nikim ani czymkolwiek innym. Chciałem tylko być matką. Oni byli moim życiem, moim wszystkim. Byłem tak zdezorientowany.
Nie rozumiałem, dlaczego nie mogłem być bardziej oderwany. Utknąłem w kryzysie tożsamości: tęsknota za "starym mną", a jednocześnie nie mogłem sobie przypomnieć, kim był ten stary ja. Nie wiedziałem też, kim jest "nowe ja".
Szukając odpowiedzi, zacząłem uczyć się medytować i poznałem buddyjską koncepcję współżycia nauczaną przez Thicha Nhat Hanha - że wszystkie rzeczy są ze sobą powiązane. Mistrz Zen mówi: "W głębokim związku nie ma już granicy między tobą a drugą osobą Jesteś jej i ona jest tobą Twoim cierpieniem jest jej cierpienie Twoje zrozumienie własnego cierpienia pomaga twojemu ukochanemu cierpieć mniej Cierpienie i szczęście nie są już indywidualnymi sprawami.
Z pewnością spowodowałem cierpienie mego męża i naszych dzieci, ponieważ byłem nieszczęśliwy. Musiałem dodać trochę szczęścia do naszego rodzinnego ekosystemu. I musiałem zacząć od siebie. Zapisałem się na kurs rysunku w naszej uczelni. Zacząłem wędrować kilka dni w tygodniu. Zobowiązałem się do medytacji i rozpocząłem zajęcia z jogi. Stałem się priorytetem i odzyskałem relację z samym sobą. Pogłębianie moich zainteresowań poza domem było aktem inkluzji dla wszystkich moich różnych osobistości. Wszystkie wersje mnie były mile widziane i obsługiwane. Moje szczęście przyniosło radość całej rodzinie.
Chociaż na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że jestem "w całości" jako mama, opierałem się macierzyństwu i próbowałem uciec, by znaleźć siebie. Ale nie musiałem uciekać od moich dzieci, ani uciec mojej roli jako matki, by rozwiązać mój kryzys tożsamości. Musiałam zaakceptować moje dzieci i moją rolę jako matki - nasze wzajemne powiązania - głębiej. Pozwolić na to wszystko, ale nie kosztem własnego szczęścia.
To, co musiałem zrobić, było proste, ale nie było to łatwe.
Pracowałem nad zmianą mojego nastawienia z "utknięcia z dziećmi" na "wybór bycia z dziećmi". Kiedy dni były trudne i długie, zmieniłem mantrę z "Nie mogę tego zrobić" na "Mogę to zrobić". Zanurzyłem się, zrobiłem się głupi, stałem się ekspertem od Pokemona i Playmobil, czasem pozwalałem, by brudna pralnia i naczynia się gromadziły. Dzieci naturalnie zajmują chwilę obecną, a kiedy spotkałem ich tam, byłem wolny od strachu.
Nie możesz oddzielić matki od dziecka od matki. Bez matki dziecko nie byłoby. Bez dziecka matka by nie istniała. A jeśli zatracimy się, nasze dzieci również nas stracą.
"Mama, dzwoniłem do ciebie, a ty nie przyszedłeś. Gdzie byłeś?" - krzyczy moja czternastoletnia córka. Przez większość czasu pragnęłam zniknąć, ale nie całkiem. Wciąż zakładając, że zawsze będę blisko.
"Nie zgub się, mamo" odbija się echem w mojej pamięci.
Zgubiłem się.
Zatraciłem się w niewytłumaczalnej czułości i przepastnej miłości do moich dzieci.
I tracąc siebie, znalazłem się.
The Washington Post