List do pielęgniarki NICU, która zaopiekowała się mną, od mamy dwóch wrogów
Kiedy urodziłem się 30 lat temu, ważyłem tylko 2 lbs., 2 oz. Moja mama nie jest do końca pewna, jak długo była ze mną, kiedy się urodziłem, ale w oparciu o mój rozmiar prawdopodobnie zaczynała swój trzeci trymestr, kiedy zaczęła rodzić. Dorastając, zobaczyłem zdjęcia i usłyszałem historie opowiadane przez moją rodzinę o tym czasie - o tym, jak byłem mały, o tym, jak spędziłem trzy miesiące w szpitalu po moim urodzeniu, o tym, jak starali się znaleźć ubrania na tyle małe, aby rzeczywiście przywiodły mnie do domu, kiedy nadszedł czas - ale w przeważającej części nic to dla mnie nie znaczyło. Jak to możliwe? Miałem zerowe wspomnienie tego i nic nie przywiązywało mnie do tego doświadczenia poza wspomnieniami innych ludzi. Ale teraz, cóż, teraz bycie preemie zdecydowanie coś dla mnie znaczy.
Kiedy rodziłem własne dzieci, bliźnięta braterskie urodzone dokładnie po 25 tygodniach i 5 dniach ciąży, ważyły nawet mniej niż ja i były w znacznie gorszym stanie. Potrzebowali pełnej wentylacji, aby oddychać przez coś, co wydawało się wiecznością. Spędziliśmy ponad 100 dni w NICU, jeżdżąc na rollercoasterze wzlotów i upadków, niepowodzeń i operacji, zanim mogliśmy zabrać je do domu. Udało nam się to częściowo ze względu na niesamowitą, serdeczną opiekę, jaką otrzymaliśmy od lekarzy i pielęgniarek, ludzi, których zadaniem było zachowywać się chory, maleńkie dzieci, takie jak moje, żywe za każdym razem, gdy przychodziły na zmianę. I widząc tę troskę, widząc, że poświęcenie się moim (i wszystkim innym) dzieciom uświadomiło mi, że pewnego razu ktoś zrobił to wszystko także dla mnie. Nie mam pojęcia, kto to był, który opiekował się mną, kiedy byłam dzieckiem w inkubatorze i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Ale jest tak wiele rzeczy, które chciałbym powiedzieć pielęgniarzowi NICU, który zaopiekował się mną, teraz sam jestem matką preemie.
Chcę, żeby wiedziała, że teraz rozumiem wszystko, co by mi dała. Że spędziła 12-godzinne zmiany, sprawdzając mnie i wiele innych dzieci, upewniając się, że oddychamy i jesteśmy stabilni. A jeśli była moją pielęgniarką na początku mojego życia, wiem, jakie to było zadanie. Prawdopodobnie ustawiłem alarmy monitora na regularne, biorąc upady w moim nasyceniu tlenem i rytmie serca, które sprawiłyby, że żołądki moich rodziców się skręciły. I za każdym razem radziłaby sobie najlepiej, jak mogła, starając się zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby mnie utrzymać, by pomóc mi dojść do punktu, w którym pewnego dnia moi przerażeni młodzi rodzice wreszcie zabiorą mnie do domu.
Wiem, jaka była ważna część mojego życia w ciągu tych kilku pierwszych miesięcy i jak wielką rolę odegrała w pomaganiu mi stać się wystarczająco silnym, by wrócić do domu i żyć do końca życia.
Powiedziałbym jej, gdybym mógł, to to, że wiem teraz, jak wiele z jej pracy zajmowało nie tylko opiekowanie się mną, dzieckiem, ale także moją rodziną - wszystkimi rodzinami - które są przerażone i w szoku, a nie zawsze bardzo ładne lub zrozumienia, ludzi, którzy szukają odpowiedzi i wyjaśnień, nadziei i empatii. I wiem, że musiała to zrobić, idąc niewiarygodnie cienką linią - próbując zachęcić moją rodzinę do nadziei, aby świętować małe wygrane, jednocześnie dobrze wiedząc, że wszystko może się zdarzyć w każdej chwili, z dala od nich.
Chciałbym, żeby wiedziała, że teraz rozumiem, jak by się o mnie troszczyła, że poznałaby o mnie niewiele szczegółów, na przykład, na której stronie wolę leżeć, albo jak lubiłem być trzymana. Wiem, że byłaby osobą, która pokazałaby moim rodzicom, jak zmienić po raz pierwszy moją nieprawdopodobnie małą pieluchę, lub jak mnie kąpać, gdy tylko poczuję się trochę większy. Wiem, jaka była ważna część mojego życia w ciągu tych kilku pierwszych miesięcy i jak wielką rolę odegrała w pomaganiu mi stać się wystarczająco silnym, by wrócić do domu i żyć do końca życia.
Czasami myślę o niej, kimkolwiek ona jest (i, prawdę mówiąc, przez cały czas pobytu w szpitalu było ich wiele) i zastanawiam się, ile czasu spędzilibyśmy razem, gdy moi rodzice nie mogliby być w szpitalu, wszyscy godziny, w których powierzyliby mi opiekę, modląc się, by dała mi wszystko, co tylko mogła w tych godzinach. I wiem, że gdyby polubili ją i zaufali jej, poczuliby się niewiarygodną ulgą, gdy była tam, wiedząc, że to w porządku, że nie będą musieli się zbytnio martwić, kiedy nadejdzie czas, aby wrócili do domu, nawet chociaż zabił ich, aby to naprawdę zrobić.
Co jakiś czas myślę o tym, jak cudownie byłoby spotkać ją ponownie po tylu latach, żeby powiedzieć, hej, patrz! Jestem żywy, zdrowy i dorosły i pomogłeś, aby to się stało! Wyobrażam sobie, jak bardzo chciałbym jej podziękować za to, co wiedziałem, że dała mi i niezliczone inne dzieci (niektóre z nich nieuchronnie umarłyby pod jej opieką podczas naprawdę złych dni). Ale jako preemie mam też świadomość, że więź między pielęgniarką NICU a jej drobnymi pacjentami jest wyjątkowa, skończona, taka, która istnieje w określony sposób przez określony czas. Moje dzieci, Madeleine i Reid, mają teraz 3 lata i od dawna już zapomniały o wspaniałych, życzliwych kobietach, które opiekowały się nimi - dla nas wszystkich - i te same kobiety od tamtej pory zajmują się tak wieloma innymi dziećmi, wszystko w w ten sam sposób, wszystkie z taką samą ilością poświęcenia. W tej chwili moja pielęgniarka prawdopodobnie w ogóle mnie nie wspomina, prawdopodobnie też nie pamięta moich rodziców. Ale przez kilka miesięcy w 1986 roku byłaby jedną z najważniejszych osób w moim życiu i jestem za to wdzięczny.
Czasami jestem smutny wiedząc, że Maddie i Reid dorastają bez prawdziwego zrozumienia, jak wiele z ich niesamowitych pielęgniarek - Joan, Kathryn, Narjis, Wendy - oznaczało i wciąż znaczy dla nas, ile dali naszej małej rodzinie w najstraszniejszym czasie w naszych życiach. Ale wiem też, że tak właśnie powinno być. A może to w porządku. W końcu ja na zawsze nigdy nie zapomnę.