Miałem traumatyczne przeżycie porodowe, i to jest to, co było
Podobnie jak wiele kobiet w ciąży po raz pierwszy, miałem bardzo jasny pomysł w mojej głowie, w jaki sposób chciałem, aby moje doświadczenie narodzin. Wydawało się to tak ważne, że dobrze nam poszło - wejście moich bliźniaków na świat - i tak bardzo chciałem, aby był to spokojny, szczęśliwy, kontrolowany dzień. W mojej fantazji urodzenia, mój mąż i ja trzymalibyśmy nasze zdrowe, płaczące noworodki i natychmiast się zakochali. Każdego roku, w dniu ich urodzin, opowiadałem im historię dnia, w którym się urodzili, i dnia, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy, tak jak moja własna matka zrobiła dla mnie przez ostatnie 29 lat. Nie wiedziałem nawet, czym było traumatyczne przeżycie narodzin, nie mówiąc już o tym, że kobiety je miały.
Ale nie dostałem takiego rodzaju doświadczenia, jakiego w ogóle pragnąłem - właściwie nie tak blisko. Zamiast tego urodziła mi się nagle w 25 tygodniu ciąży po skomplikowanej i przerażającej ciąży. Każde z moich dzieci ważyło mniej niż 2 funty, a oni nie byli w stanie oddychać bez pomocy.
Samo narodzenie było jak rozmycie. Pośpieszono mnie do sali operacyjnej, szybko dostarczając mojej córeczce po zaledwie kilku małych pchnięciach. Dwadzieścia minut później mój syn przybył do awaryjnej sekcji c. Po tym, jak zostali doręczeni, odłożyłem odrętwienie i płakałem na stole operacyjnym, podczas gdy zespół lekarzy i pielęgniarek reanimował moje dzieci i podłączał je do wytrzymałych wentylatorów, które utrzymywałyby ich przy życiu, przynajmniej na krótką chwilę. Kiedy mnie szyto, mój mąż podszedł do mnie z iPhonem w dłoni.
"Robiłem zdjęcia", powiedział nerwowo. "Tak naprawdę nie sądziłem, że powinienem, ale pielęgniarka spytała mnie, czy chcę, i nie chciałem, żeby myślała, że jestem palantem." Później, kiedy sam zobaczyłem zdjęcia, zrozumiałem jego wahanie. Każde dziecko było nieprawdopodobnie maleńkie, z lśniącą czerwoną skórą, z oczami wciąż zamkniętymi, owiniętymi plastikiem, aby zachować cenne ciepło ciała. Wcale nie przypominały noworodków, które sobie wyobrażałem w głowie. Ledwo wyglądali na żywych.
Bliźniaki pozostały na NICU przez prawie cztery miesiące po urodzeniu i doświadczyliśmy wielu wzlotów i upadków. Nasza córka miała dość poważny krwotok mózgowy (dość powszechny u noworodków urodzonych tak wcześnie jak ona) i potrzebowała dwóch operacji, zanim osiągnęła termin porodu. Ale w jakiś sposób sprawili, że dom stał się względnie nietknięty, a kiedy byliśmy w końcu wszyscy razem, tylko we czwórce, poczuliśmy się niesamowicie wdzięczni. Pokonaliśmy szanse, uniknęliśmy wszystkich kul. Myśleliśmy, że najgorsze za nami.
Po tym, jak osiedliliśmy się w naszym nowym życiu w domu, założyłem, że będę w stanie zapomnieć o całym bólu, który utrzymywałem, że nie będzie już w moim życiu takiej potrzeby. W końcu nasze dzieci były w porządku. Teraz wszystko było OK. Pomyślałem, że wrócę do normalnego funkcjonowania, że wszystko będzie znów szczęśliwe i błyszczące - i naprawdę mnie zaskoczyło, kiedy tego nie robiłem.
Tak wiele przydarzyło się nam emocjonalnie w NICU. Codziennie czekaliśmy na szpilki i igły, zastanawiając się, jakie problemy pojawią się. Otrzymaliśmy złe wieści, a potem obiecujące wieści, a potem kolejne złe wieści. Spędzałem godziny płacząc przy łóżeczkach moich dzieci, ze złamanym sercem nad ich cierpieniem, przepraszając ich z całego serca, że moje ciało nie było w stanie zapewnić im bezpieczeństwa w sposób, na jaki sobie zasłużyli. Ale było też wiele, wiele rzeczy, których nawet nie pozwalałem sobie poczuć, jak rzeczywistość, że mogą umrzeć w którymkolwiek momencie, że nigdy nie wyjdziemy z lasu, dopóki nie dotrą do domu, jak każdej nocy, Będę musiał ich zostawić w szpitalu, kiedy będę wracać do domu, udając, że pozostawianie delikatnych dzieci w spokoju z pielęgniarkami i lekarzami, dopóki nie zdołasz wrócić następnego dnia, nie było najgorszą rzeczą na całym świecie. Nie pozwoliłem sobie pomyśleć o chirurgach operujących na głowie mojej córeczki - dwukrotnie. Po prostu nie mogłem.
Ciężar wszystkich tych wspomnień nie uderzył mnie od razu, ale kiedy to zrobili, uderzyli mocno. Wspomnienia takich rzeczy, jak dźwięk urządzeń monitorujących ich funkcje życiowe, które ledwo co mi wtedy dokuczały, nagle sprawiły, że płakałem. Spotkania z naszym pediatrą - lekarzem, który nie spotkał bliźniaków, dopóki nie byli w domu i nie robili dobrze - sprawiły, że mój żołądek się skręcił: po prostu nie rozumiał, przez co przeszliśmy, i potrzebowałem go, żeby zachowywał się tak, jakby był Wielka rzecz.
Dla mnie wydawało się, że każda kobieta na świecie była zdrowo i szczęśliwie w ciąży wokół mnie. Wszyscy oprócz mnie.
Zawsze myślałem o Post Traumatic Stress Disorder jako o problemie, który dotyczył tylko powracających weteranów wojennych lub osób, które zostały zgwałcone lub napadnięte lub porwane (lub coś równie przerażającego). Ale teraz zdaję sobie sprawę, że doświadczenie rodzenia tak małych, chorych małych dzieci, a następnie posiadanie ich w szpitalu od miesięcy, nie wiedząc, czy zrobią to, jest również traumatyczne. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak powszechne jest to, że inni rodzice z czasów przedwczesnych cierpią z powodu tych samych zmagań, co ja, takich jak retrospekcje, koszmary nocne, ataki złości i lęku. Jest tak wiele rzeczy, których nie możesz poradzić sobie z emocjami, gdy próbujesz być tam dla swojego dziecka, a kiedy czas mija i groźba niebezpieczeństwa już nie nadciąga nad twoją głową, rzeczywistość tego, przez co przeszedłeś hity lubisz uderzenie w twarz - często, gdy najmniej się tego spodziewasz.
Madeleine i Reid mają już prawie 3 lata i są szczęśliwymi, zdrowymi, energicznymi, zabawnymi maleńkimi ludźmi. Mamy takie szczęście, że nie ma zbyt wielu problemów wynikających z ich wcześniactwa, i mam nadzieję, że kiedy dorosną, historia ich narodzin nie będzie dla nich znacząca. Ale ja? Mimo że minęło kilka lat od urodzenia, wciąż mam momenty, w których przysięgam, że mogło to się wydarzyć wczoraj. W tych dniach bycie w szpitalu zmienia mój żołądek. Słysząc monitory pacjenta piszczącego na epizodach Grey's Anatomy, wstrzymuję oddech, a następnie obracam kanał. Nawet testy biegaczy i spotkania ze specjalistami bliźniąt sprawiają, że płaczę (nawet jeśli wieści są dobre!). I przez większość czasu, kiedy na moich kanałach informacyjnych Facebooka pojawiają się nawet pełne nadziei, cudowne historie o innych małych wrogach, muszę kliknąć małe "x", aby odejść.
Myślę o początkach mojej ciąży, o moim optymistycznym, szczęśliwym ciąży, którego największym zmartwieniem było, czy dostać znieczulenie zewnątrzoponowe, i tęsknię za nią trochę. Czasami zastanawiam się, czy jeszcze raz będę się tak czuć, czy też będę na zawsze przerażony tym, co stało się ze mną i moją małą rodziną. Ale wiem też, że mam coś, na co wielu rodziców nie kończy: dwa piękne, kwitnące dzieci. Co roku, w dniu ich urodzin, wciąż opowiadam im historię dnia, w którym się spotkaliśmy. Najlepszy i najgorszy dzień, jaki kiedykolwiek miałem.