W rocznicę Roe V. Wade, tak się cieszę, że miałem (i nadal mam) wybór
Wiosną 2008 r. Dokonałem aborcji. Byłam 34-letnią żoną, matką w domu, dla sześciorga dzieci. Zdecydowałem się na aborcję, ponieważ była to najlepsza decyzja dla mojej rodziny. W ciągu 43 lat od decyzji Roe v. Wade, tysiące innych kobiet dokonało wyborów podobnych do moich: trudnych, prostych, skomplikowanych, ciężkich, zmieniających życie, życiodajnych, a przede wszystkim niesamowicie osobistych. W zeszłym tygodniu próbowałem napisać ten esej, aby wyjaśnić moją własną decyzję, ale moje interpretacje były albo mało zabawne, zbyt lakoniczne, kliniczne, albo po prostu zbyt długie i wyciągnięte. Wciąż nie znalazłem najlepszego sposobu na opisanie niepokoju i ulgi w mojej decyzji. Nadal nie wiem, jak powinienem "wytłumaczyć". Wciąż nie wiem, dlaczego mam nawet wytłumaczyć. Więc zamiast tego po prostu zanurkuję.
Moja aborcja osiem lat temu dała mojej rodzinie szansę na przyszłość, której chcieliśmy, ale nie byłaby w stanie mieć z kolejnym dzieckiem. Byłem matką sześciorga dzieci. Żyliśmy na krawędzi ubóstwa. Moja aborcja dała mojej rodzinie czas na rozwój i osiedlenie się. Tak, nadszedł czas przed moim czasem, ale Roe v. Wade dał mi opcje. Te opcje nie zaszkodziły ludzkości. Nie kazali nikomu robić niczego wbrew ich woli. Byli ciężcy i trudni, i wymagali odpowiedzi na bardzo bolesne pytanie szczerze i otwarcie, ale te opcje były moje. A wybór - a teraz - miał znaczenie.
W 2007 roku zmieniła się moja polisa ubezpieczeniowa. Byłem zmuszony wybrać nowych dostawców opieki zdrowotnej, ponieważ moich starych nie było już w mojej sieci. W końcu zdecydowałem się na lekarza ogólnego, który wydawał się idealnie dopasowany, ponieważ mogła leczyć każdego członka mojej rodziny i dbać o własne potrzeby w zakresie opieki zdrowotnej. Zrobiłem moje pierwsze spotkanie jako nowa pacjentka, która potrzebowała kolejnego strzału Depo-Provera, który jest strzałem podanym w ramieniu, aby zapobiec ciąży. Na spotkaniu rozmawialiśmy o mojej ogólnej historii zdrowia i dała mi badanie dobrze kobieto. To był podręcznik, rutynowy, prosty. Następnie usiedliśmy i rozmawialiśmy o swoich nawykach żywieniowych, nawykach palenia i nawykach związanych z płcią.
To wtedy mój lekarz poinformował mnie, że nie da mi zastrzyku urodzinowego, a nawet przepisywania jakiejkolwiek formy hormonalnej kontroli urodzeń. Natychmiast przekazała wiadomości, nie mrugając, gdy siedziałam z niedowierzaniem. Zamiast tego zasugerowała, że zamiast tego otrzymam wkładkę domaciczną. Ale ponieważ moje ubezpieczenie nie obejmowało implantów kontroli urodzeń, koszt z kieszeni wynosiłby około 2000 $, a mówiąc prościej, uzyskanie zasiłku nie było dla mnie opcją. Następnie zaproponowała sterylizację, ale nie byłam gotowa na stałe rozwiązanie. Ponieważ odmówiła mi przepisania hormonalnej kontroli urodzeń, powiedziała mi, że będę musiał użyć prezerwatyw ze spermicydem i że będę musiał śledzić mój cykl. Wyjaśniła mi, że ze względu na mój wiek i fakt, że mam nałóg nikotynowy, istnieje większe ryzyko rozwoju zakrzepów. Wyjaśniła, nawet hartowana i spokojna, że nie chce przyjmować tej odpowiedzialności, ponieważ może to wpłynąć na jej praktykę lekarską. Nie mówiąc tego, powiedziała mi, że nie jest po mojej stronie. Nie miałem więc innego wyjścia, jak zacząć używać prezerwatyw podczas stosunku z moim mężem.
Ten kurs "leczenia" pracował przez sześć miesięcy. Potem zaszłam w ciążę.
Po powołaniu życie przebiegło jak zwykle. Mój mąż dostał awans, który przyszedł z lepszym tytułem i większą ilością obowiązków służbowych, ale jego teraz wynagradzana pozycja zarabiała mniej niż jego godzinowa płaca z płaceniem za nadgodziny. Straciliśmy prawie 25 000 $ rocznie. Jego awans doprowadził nas do naszej osobistej recesji. Nasz pojazd został przejęty. Firma finansowa wydała wyrok za 16 000 $ i zaczęła udekorować pensję mojego męża. Pracował w mieście, w którym masowy tranzyt był żartem, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na zakup innego pojazdu. Aby umożliwić mu dostęp do pracy, wynajęliśmy samochody od ponad roku.
Nie miałem luksusu robienia tego, co chciałem. Mogłem robić tylko to, co najlepsze. A dla nas oznaczało to zakończenie ciąży, która zraniłaby nas wszystkich.
Wykopanie się z dziury zajęło nam tyle samo czasu. Skupiliśmy się na utrzymywaniu dachu nad głowami naszych dzieci, żywności w ich brzuchach; zadbaliśmy o wszystkie ich potrzeby i tylko czasami mogliśmy sobie pozwolić na ich potrzeby. Były dni, kiedy mój mąż i ja nic nie jedliśmy. Złożyłem podanie o program usług społecznych, ale mieliśmy "za dużo pieniędzy, by się zakwalifikować." Nawet z pięciorgiem dzieci w szkole nie zakwalifikowaliśmy się do darmowego lub skróconego lunchu. Zrobiliśmy za dużo za 100 $. Byliśmy za 100 dolarów za bogaci, ale ledwo trzymaliśmy się. Na dodatek mój okres się spóźnił.
Miałem nadzieję, że spóźniłem się z powodu całego stresu. Po trzech tygodniach zadzwoniłem na spotkanie z lekarzem, którego widziałem prawie siedem miesięcy wcześniej. Nie mogła znaleźć czasu, żeby się ze mną zobaczyć, więc zadzwoniłam do Planned Parenthood. Mogłem iść następnego dnia lub umówić się na dwa dni później.
Rankiem mojego powołania wściekle targowałem się z wszechświatem. Ciąża rzuciłaby wszystko w chaos, a my już bez niej walczyliśmy. Miałem nadzieję, że torbiele jajników przerwały mój cykl. Prosiłem nawet o wczesną menopauzę. Ale test ciążowy był pozytywny, a potwierdzenie potrząsnęło mną do głębi. Musiałem podjąć decyzję, która albo była sprzeczna z moimi marzeniami, albo była sprzeczna z bezpieczeństwem mojej rodziny i naszych dzieci.
Odkąd pamiętam, potrzebowałem dużej rodziny. Marzyłem o tym. Zniosłem kilka okropnych poronień, próbując osiągnąć ten cel. Ostrzeżono mnie, po moim pierwszym dziecku, że już nigdy nie zajdę w ciążę. Po moim drugim dziecku lekarze powiedzieli mi, że prawdopodobnie nigdy nie będę nosił kolejnej ciąży. Mimo to miałem sześcioro dzieci i przeszedłem piekło, aby upewnić się, że żyją. Zaledwie rok wcześniej miałem poronienie, które prawie zakończyło moje życie. Rozwinąłem posocznicę. Nigdy wcześniej nie byłem zmuszony do dokonania wyboru. Teraz musiałem.
Wróciłem do domu z częściową decyzją podjętą już w mojej głowie. Przez dwa dni mój mąż i ja rozważaliśmy nasze opcje. Ale ostateczna decyzja była moja. Mój partner wiedział, że bez względu na to, co wybiorę, narażam na szwank zdrowie, moje emocje i stan psychiczny. Wiedział, że może zaoferować tylko swoją opinię i wsparcie. Wiedziałem, że moja rodzina jest na krawędzi ubóstwa. Wiedziałem, że nie mogę być tym, który pchnął nas ponad krawędź. Więc umówiłem się na tydzień później.
Byłem przerażony, że nie mogłem tego przejrzeć; boję się, że nie będę w stanie spojrzeć na siebie w lustrze. Nie wiedziałem, czy uda mi się przebrnąć przez rękaw nienawistnych demonstrantów. Nie wiedziałem, czy mogę wrócić do domu i nadal być matką dla moich dzieci. Nie wiedziałem nawet, czy stać nas na czynsz. Ale przypomniałem sobie, że miałem wybór, a dokonanie tego wyboru, tego łamiącego serce i trudnego wyboru, utrzymałoby moją rodzinę na powierzchni. Więc poszedłem do przodu z aborcją.
Wychodziłem z Planned Parenthood tego dnia, czując ciężar mojej decyzji - fizycznej, emocjonalnej i mentalnej. Wyszedłem, mój mąż przy mnie, odczuwając utratę tego, co byłoby siódmym dzieckiem, ale czułem się też wolny. Oczywiście chciałem mieć moje dziecko, tak samo jak chciałem szóstkę, która przyszła wcześniej, ale nie miałem luksusu robienia tego, co chciałem. Mogłem robić tylko to, co najlepsze. A dla nas oznaczało to zakończenie ciąży, która zraniłaby nas wszystkich. Nie moglibyśmy troszczyć się ani zapewnić sobie życia dla innej osoby. Ledwie mogliśmy się zadrapać na własną rękę.
Nie byłam niewykształconą kobietą, która wpadła w "kłopotliwą sytuację", z którą nie mogłem sobie poradzić. Nie byłem głupi, nieodpowiedzialny ani naiwny. Opuściłem Planned Parenthood w Phoenix wiedząc, że dokonałem właściwego wyboru dla mojej rodziny. Przedkładam ich potrzeby przed własne. Byłem matką sześciorga dzieci. Byłem partnerem. Byłem kimś, kto musiał podjąć trudną decyzję, która nadal była słuszna dla mojej rodziny. I wiedząc o tym, stawiam ich na pierwszym miejscu, bez względu na koszt własnego egoizmu lub moje własne pragnienie, by wyhodować moją rodzinę moich marzeń. Opuściłem ten dzień, wiedząc, że jeśli znów znajdę się w tym samym scenariuszu, dokonam tego samego wyboru. Zrobiłbym to znowu i znowu.
Osiem lat po aborcji i 43 lata po Roe v. Wade, nadal nie żałuję wyboru, który podjąłem. Wyrok Sądu Najwyższego, który pomógł bronić podstawowego prawa dla kobiet i naszych ciał, dał mi wszystko, czego kiedykolwiek chciałem i potrzebowałem, aby zapewnić bezpieczeństwo i żywotność mojego życia. Mam nadzieję, że za 430 lat (i 430 lat później, a potem i później) kobiety będą nadal mówić to samo.