Jak działa Saved My Life

Zawartość:

Moja biegnąca "kariera" zaczęła się jako przypadek, prawdziwe przypadkowe spotkanie, kiedy mój drogi przyjaciel zaprosił mnie do udziału w Tough Mudder, serii imprez wytrzymałościowych, która obejmuje 10 do 16 mil biegania i przeszkód ... przeszkód wojskowych . Wydarzenie nie było biegiem ani wyścigiem, ale zostało nazwane jako samozwańcze "najtrudniejsze" wydarzenie na świecie. (Ta cholerna rzecz przyszła z odstąpieniem od śmierci, którą musiałem podpisać.) I wskoczyłem do środka. Po latach zmagań z własnym zdrowiem, z utratą taty, z depresją i niepokojem, z rozpadającym się, rozpadającym małżeństwem, Potrzebuję zrobić coś, co sprawi, że będę żył. Potrzebowałem czegoś, co przypominałoby mi ogień płonący odważnie w środku. I tak zacząłem biegać, aby znaleźć siebie i uratować mi życie.

Kiedy miałem 13 lat zdiagnozowano u mnie szmer serca. To było niewinne, na szczęście, i do dziś jest, ale podczas rutynowej kontroli mój kardiolog odkrył również, że mam mały łuk blisko podstawy szyi. Powiedział, że nie wygląda zbyt poważnie, ale była to niewątpliwie skolioza. Zasugerował, że moja matka zabrała mnie do ortopedy, którą zrobiła, zaledwie cztery dni po moich 14 urodzinach. Po serii zdjęć rentgenowskich i krótkim badaniu fizycznym dowiedziałem się, że mam dwie krzywe: klatkę piersiową - lub skoliozę środkowego grzbietu - oraz krzywiznę lędźwiową - skoliozę w dolnej części kręgosłupa. Krzywą lędźwiową był problem; krzywa lędźwiowa była punktem szczególnej troski, ponieważ wynosiła 54 stopnie. I chociaż "[dwa] procent do [trzech] procent Amerykanów ... ma skoliozy, mniej niż 0, 1 procent ma krzywe kręgosłupa mierzące ponad 40 stopni". Krzywa 54 stopni oznaczała, że ​​operacja była bardziej niż prawdopodobna, była nieunikniona. Ale najpierw chcieli spróbować zatrzymać "wzrost" krzywej. Moi lekarze twierdzili, że nawet jeśli nie byli w stanie go wyleczyć lub naprawić, mogliby go powstrzymać. Przez następny rok nosiłam tylną klamrę: dużą, odlewaną ręcznie, wykonaną z włókna szklanego kasetę, która pokrywała cały mój tułów i dusiła każdy centymetr mojej pięciostopowej ramy od pachy do górnej części miednicy. Nosiłem go 16 godzin dziennie przez kilka miesięcy, zanim zacząłem go zdejmować w nocy i umieszczać w szafce w szkole. (Przydomek "Quasimodo" nie pomoże ci zaprzyjaźnić się w liceum.)

Zanim wróciłem do lekarza, który spadł, moja krzywa przekroczyła 60 stopni. Byłem w bólu i zdeformowany - moje prawe ramię górowało nad moją lewą, nogi miały dwie różne długości, a miednica zatytułowana "do przodu" - i to tylko pogorszyło się. Zanim wróciłem do lekarza, operacja była moją jedyną opcją.

Zaledwie trzy tygodnie przed moimi 15 urodzinami zniosłem operację trwającą osiem i pół godziny. Moje dolne lewe żebro zostało usunięte i zmielone na pastę i użyto razem z pięcioma śrubami i jednym prętem stalowym, aby połączyć mój kręgosłup. Nadzieja polegała na tym, że rózga podtrzymywała mój kręgosłup, gdy był rozłupany, a fuzja i unieruchomienie zatrzymywałoby rozwój krzywizny. Nadzieja była taka, że ​​operacja poprawi moją krzywą, przynajmniej o 50 procent.

Jak na ironię, rzeczy, których nie znosiłem bieganiem - ból, bóle, ciężka klatka piersiowa - stały się rzeczami, które mnie urzekły. Cały ten ból udowodnił, że mogę to zrobić.

Rok później, w wieku 16 lat, zdiagnozowano u mnie depresję. Kiedy miałem 18 lat, byłem bezrobotnym kolegą z pracy, a po 25 latach alkohol i uzależnienie odgrywały dominującą rolę w moim życiu. Byłem fizycznie złamany, emocjonalnie zniszczony i psychicznie niestabilny. Byłem wrakiem w każdym znaczeniu tego słowa. To wtedy mój przyjaciel kusił mnie Tough Mudder. Byłem przy moich najsłabszych i najbardziej wrażliwych, ale kiedy zacząłem trenować, znalazłem siłę i mój krok. Czułem się bardziej ludzki niż ja od lat. Krótko mówiąc, czułem się jak ja .

Przeprowadziłem pierwszą "milę szkoleniową" przez podmiejskie ulice Filadelfii. Próbowałem oddychać, moje stopy pulsowały, a bolały mnie łydki. O czym, do licha, myślałem? Ale nawet gdy się skarciłem, ja też naciskałem. Jedna mila zmieniła się na półtora, a potem na dwie, a wkrótce dwoje stało się trojgiem. Wkrótce uciekałem. I kochałem to.

Jak na ironię, rzeczy, których nie znosiłem bieganiem - ból, bóle, ciężka klatka piersiowa - stały się rzeczami, które mnie urzekły. Cały ten ból udowodnił, że mogę to zrobić. Mógłbym się nosić i dbać o siebie. Bóle zawsze uświadamiały moją siłę - siłę, o której nie wiedziałem - a mój ciężki oddech przypominał mi, że żyję. Nie byłem doskonały, a moja depresja często powodowała paraliż, ale oddychałem. Byłam żywa.

Wkrótce nie biegłem, aby przezwyciężyć moją przeszłość. Dosłownie biegałem w kierunku mojej przyszłości. Uciekałem, by uratować życie. Przebiłam się, by wyrazić siebie, sposób na znalezienie siebie i sposób na udowodnienie sobie, że się liczę. Między śmiercią mojego ojca, depresją, operacją i zawaleniem małżeństwa potrzebowałem czegoś solidnego. Coś spójnego. Coś stabilnego. Running stał się kotwicą. Bezpieczna przestrzeń. Spokojna przestrzeń. Wzmacniająca przestrzeń. To było jedyne miejsce, w którym wiedziałem, że mogę robić wszystko, na co mam ochotę. Byłem wystarczająco dobry, wystarczająco silny i pewny siebie, kiedy biegałem.

Biegnę, by czuć się silny i zdolny. Biegnę, by uzdrowić umysł i uspokoić moją duszę, a ja biegnę, aby przypomnieć sobie, że żyję. I z depresją, potrzebuję tego przypomnienia.

Nawet po tych wszystkich latach, nie znalazłem jeszcze jednego przypadku, w którym bieganie nie może mi pomóc. Czy wyleczyła moją depresję lub odjęła moje fizyczne bóle i dolegliwości? Nie, ale bieg mnie uratował. W dni, kiedy miałem ochotę się poddać, zasznurowałem buty i ruszyłem biegiem do drzwi. Biegałem z klamrami na kostkach i medycznymi okładami na nogach. Biegnę ze łzami spływającymi po twarzy. Biegałem z mocno kontuzjowanym kolanem - i biegałem, dopóki nie osiągnąłem mojego 18-milowego gola - i przeprowadziłem cztery wyścigi w cztery dni (5k, 10k, półmaraton i pełny maraton). Bieganie to moje zdrowie psychiczne. Jeśli przestanę biec, to boli bardziej - nie fizycznie, ale duchowo i psychicznie.

Biegnę, by czuć się silny i zdolny. Biegnę, by uzdrowić umysł i uspokoić moją duszę, a ja biegnę, aby przypomnieć sobie, że żyję. I z depresją, potrzebuję tego przypomnienia. Muszę to wiedzieć, ponieważ czasami ten złowrogi, mały głos w mojej głowie mówi mi inaczej.

Bieganie dało mi odwagę walczyć o siebie i swoje życie. Pozwoliło mi to skuteczniej walczyć z moją depresją i dało mi siłę do walki o moje małżeństwo. Daje mi siłę - siłę, której potrzebuję, by walczyć z negatywnymi demonami w moim umyśle, tymi, którzy mówią mi, że jestem porażką i napełniają mnie wątpliwościami. Im szybciej idę, tym głośniej krzyczą, ale nie mogą mnie złapać.

Poprzedni Artykuł Następny Artykuł

Zalecenia Dla Moms.‼