Dzień, którego dowiedziałem się, że już nie miałem bliźniaków
Minęły już prawie dwa lata, ale nigdy nie zapomnę dnia, w którym umarł mój syn. Można by pomyśleć, że taki dzień - dzień, w którym stracicie życie w sobie - będzie innym dniem - dniem, który wygląda i nie przypomina niczego, co miało miejsce wcześniej. Dzień niepodobne do niczego innego. Ale prawda jest taka, że w dniu, w którym straciłem jednego z moich bliźniaczych synów, był taki dzień jak każdy inny. Obudziłem się, czując mdłości, zwymiotowałem, wziąłem prysznic, zwymiotowałem znowu, potem miałem coś do jedzenia w towarzystwie pełnej butelki wody i kilku kolejnych rund mdłości. Pędziłem przez drzwi, mój nerwowy partner ciągnął ponad Za mną pakowana walizka, spóźniona na poranny lot do południowej Kalifornii. Moja ciąża bliźniacza sprawiła, że deszczowe, szare i melancholijne dni w Seattle były o wiele przyjemniejsze niż w rzeczywistości, ale pojechałem pożegnać się z moim bratem, zanim się rozejrzał i poszedł na wojnę.
Podróż do Kalifornii oznaczała pierwszy raz, kiedy mój partner i ja zostaliśmy rozdzieleni, odkąd dowiedzieliśmy się, że jesteśmy w ciąży z bliźniakami, i niepokój był namacalny. Mój nadopiekuńczy, niepokojący partner nie chciał, abym był tak daleko, a moja ciągła pewność, że nic nie może pójść źle, nie karmi, nie karmi ani nie rozwija bezlitosnego pesymizmu. Byłem szczęśliwy. Nerwowy, ale szczęśliwy. Chciałem zobaczyć się z moją mamą, przytulić mojego brata na pożegnanie i dać mu możliwość spotkania się z jego bratnimi bliźniakami (choć wielkości pomidora wielkości pomidora). Na pokład samolotu weszłam w 19 tygodniu ciąży z powodu braku kłopotów, mając czas na dostosowanie się do mojego rosnącego brzucha w ciąży i nauczyłam się, jak z powodzeniem nawigować w moim otoczeniu bez wpadania na wszystkich i na wszystko. Młoda kobieta siedziała po mojej prawej stronie, prawdopodobnie we wczesnych latach dwudziestych. Starsza kobieta siedziała po mojej lewej stronie, bardziej niż szczęśliwa, gdy zadawała mi pytania na temat mojej daty porodu, moich zachcianek ciążowych, potencjalnych nazwisk moich synów i aby powiedzieć mi, jak bardzo była podekscytowana, gdy jej córka ogłosiła ciążę. Nasza rozmowa była łatwa i przypomniała mi o pięknym sposobie, w jaki ciąża sprowadza nawet względnych nieznajomych.
Ale potem wszystko się zmieniło. Zacząłem odczuwać niebezpieczny mdłości, gdy fala ciepła ogarnęła całe moje ciało. Miałem kłopoty ze skupieniem się na siedzeniu przede mną. Byłem oszołomiony i oszołomiony, mimo że nie stałem. Poczułem, jak chwieję się na moim miejscu. Potem wszystko zrobiło się czarne. Tak szybko, jak się zaczęło, obudziłem się.
Według moich kolegów z siedzenia - 20-osobowej osoby siedzącej obok mnie i starszej kobiety, z którą wymieniłem historie - straciłem przytomność na kilka chwil, ale wystarczająco długo dla dwóch kobiet po obu stronach mnie wzywać pomocy. Otworzyłem oczy dla sympatycznego męskiego stewardesy, uśmiechając się od ucha do ucha, gdy mnie pocieszał, ale mogłem odczytać panikę na jego twarzy. Spokojnie wyjaśnił, co się stało, powiedzieli o tym pilotowi, i przygotowywali karetkę, by zabrać mnie do szpitala w chwili, gdy wylądowaliśmy. Zaoferowano mi wodę i krakersy, a noworodkowa pielęgniarka zamieniła się miejscami z uprzejmą, wkrótce po babci po mojej prawej stronie. Wzięła moją temperaturę, potem mój puls, a potem wysłuchała bicie serca moich synów.
Czekałem, aż technika ultradźwiękowa opuści pokój, ale krótkie spojrzenie, jakie dzieliła z jej asystentem, było wszystkim, czego potrzebowałem, aby potwierdzić to, co już wiedziałem. Musi oczywiście poczekać, aż lekarz mi powie, ale ja zobaczyłem nieruchomą sylwetkę raz kopiącego i czkawiącego, rosnącego w kształcie pomidora dziecka, i wiedziałem. Straciłem go.
Następne chwile były rozmytym pytaniem. Powiedziałem pielęgniarce wszystko, co mogłem o mojej historii medycznej, podzieliłem się kilkoma lekkimi śmiechami z ludźmi wokół mnie i przepraszałem wiele razy w odpowiedzi na ciężkie spojrzenia nieznajomych, kiedy wychodziłem z samolotu. Wszyscy pozostali na swoich miejscach, podczas gdy ratownicy medyczni zaprowadzili mnie na wózek inwalidzki, zabrali mi życiodajne wyniki i zadali mi kolejne pytania, gdy kierowali mnie do ambulansu. Przed odlotem samolotu upewniłem się, że dziękuję kobietom siedzącym po obu stronach mnie i pielęgniarce, która przyszła mi z pomocą. Byłem spanikowany i zawstydzony; Nadal nie wiedziałem, co jest nie tak i nadal nie wiedziałem, czy moje bliźnięta są w porządku, ale życzliwość, którą okazali mi względni nieznajomi, była czymś, czego nigdy nie mogłem przeoczyć. Otarłem więc łzy z moich lekko rumianych policzków i podziękowałem stewardom, zwłaszcza sympatycznemu mężczyźnie, który był tak spokojny, kiedy mógł (i prawdopodobnie był) tak przerażony.
Mój brat, moja matka i mój partner zostali poinformowani o sytuacji awaryjnej w połowie lotu przez załogę lotniczą. Mój brat czekał na mnie na lotnisku i pojechaliśmy do najbliższego szpitala. Podczas jazdy samochodem zwymiotowałem raz za razem, cały czas trzęsąc się na siedzeniu. Obawiałem się najgorszego, pamiętając z przerażenia, że pielęgniarka podczas lotu nie może znaleźć bicia serca moich chłopców. W szpitalu rozmawiałem z moim partnerem przez telefon, zdeterminowany, by ukryć moją zdewastowaną panikę za lekkomyślnymi dowcipami. Powiedziałem mu: "Cóż, powiedziałeś mi to!", Mając nadzieję, że jego pragnienie bycia "prawym" zlikwiduje liczbę mil między nami a nieustępliwy strach dławiący nas oboje. Słysząc jego głos na drugim końcu odbiornika, uspokoił mnie, ale nic nie mogło mnie uratować przed lękiem, który zaciskał się wokół mojej szyi.
Jego słowa zachęty były nadzieją na próbę uchronienia mnie przed nieuniknionym bólem, który nadejdzie. Ale nie było ani jednej sylaby, która mogłaby mnie uratować od lekarza, który wyciągnąłby krzesło na bok mojego łóżka, spoglądając na swoje dłonie i stopy i mówiąc mi, że jeden z moich synów umarł.
W szpitalu pielęgniarki dały mi kroplówkę, kiedy pobierały krew. Kiedy zabrali mnie za ultradźwięki, poczułem w końcu coś, co przypominało ulgę. Nie tylko będę mógł zobaczyć moje dzieci i wreszcie będę wiedział, że wszystko jest w porządku, ale mój brat po raz pierwszy zobaczył także swoich bratanków.
I właśnie wtedy wiedziałem.
Jeden z bliźniaków kopał, poruszał się i miał zdrowe bicie serca. Drugi bliźniak w ogóle nie miał bicia serca; jego małe ciało - wyświetlane w rozmytej czerni i bieli - pozostało martwe i bez życia. Przygryzłem wargę i przełknąłem bardzo prawdziwy krzyk i zmusiłem moje łzy, by ukryły się za moim już rozmazanym eyelinerem. Czekałem, aż technika ultradźwiękowa opuści pokój, ale krótkie spojrzenie, jakie dzieliła z jej asystentem, było wszystkim, czego potrzebowałem, aby potwierdzić to, co teraz wiedziałem. Musi oczywiście poczekać, aż lekarz mi powie, ale ja zobaczyłem nieruchomą sylwetkę raz kopiącego i czkawiącego, rosnącego w kształcie pomidora dziecka, i wiedziałem. Straciłem go.
Szepnąłem do brata, że coś jest nie tak i szybko zapewnił mnie, że wszystko jest w porządku. - Zaczekaj na lekarza - powiedział, a następnie: - Nie martw się, dopóki nie będziesz musiał. Jego słowa zachęty były nadzieją na obronę przed nadchodzącym nieuniknionym bólem, ale nie było ani jednej sylaby, która mógł mnie uratować od lekarza, który wyciągnąłby krzesło na bok mojego łóżka, spoglądając na swoje dłonie i stopy i mówiąc mi, że jeden z moich synów umarł.
Był to także dzień, w którym musiałem się nauczyć, jak sobie wybaczyć, ponieważ poczucie winy, które odczuwasz po utracie dziecka, jest przytłaczające i nieubłagane i niebezpieczne.
Dowiedziałem się, że lot lub cokolwiek, co zdarzyło się podczas lotu, nie przyczyniły się do utraty jednego z moich bliźniaczych synów. W rzeczywistości prawdopodobnie zmarł kilka dni - a może nawet tydzień - sądząc po rozmiarze jego już zmniejszonego ciała. W chwili, gdy serce mojego syna przestało bić, jego ciało przestało rosnąć i już się kurczyło, gdy moje ciało zaczęło wchłaniać składniki odżywcze i zmniejszać łożysko. Pozycja zmarłego bliźniaka, mojego bliźniaka i organów w połączeniu ze sposobem, w jaki siedziałem w samolocie, prawdopodobnie zwężała tętnicę życiową, powodując, że zemdlałem. Mieli odpowiedzi na wszystko, co mi się przydarzyło tego dnia, ale nie mogli podać mi powodu, dla którego zmarł jeden z moich bliźniaczych synów.
Tak więc, chociaż ten dzień zaczął się jak co dzień, prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, czy to był dzień, czy nie straciłem syna. Zamiast tego po prostu zdałem sobie sprawę, że już go nie ma. Musiałem zadzwonić do mojego partnera i powiedzieć mu, że straciliśmy syna. Był to dzień, w którym usłyszałem, jak płacze po raz pierwszy i nie mogłem nic zrobić, ale usiąść tam, słuchając ucha po zakończeniu rozmowy, nie mogąc go pocieszyć. Był to dzień, w którym zdałem sobie sprawę, że niosłem w sobie życie i śmierć w tym samym czasie. Był to dzień, w którym lekarz powiedział mi, że w końcu będę musiał urodzić się noworodkowi, który weźmie rzeczywisty oddech, a drugi, który nigdy by tego nie zrobił. I chociaż nigdy nie dowiem się, co spowodowało śmierć mojego dziecka, był to także dzień, w którym zmuszony byłem nauczyć się, jak sobie wybaczyć, ponieważ poczucie winy, które odczuwasz po utracie dziecka, jest przytłaczające i nieubłagane i niebezpieczne.
Od tego czasu nie było ani jednego dnia - nawet teraz, dwa lata później - gdzie nie zadałem sobie pytania, czy mogłem zrobić coś innego. Czy jestem odpowiedzialny? Czy spowodowałem tę stratę? Czy zjadłem coś złego, spałem w niewłaściwej pozycji lub chodziłem, kiedy powinienem odpocząć? Czy nie byłam wystarczająco wykwalifikowana, aby być matką bliźniaków, i czy wszechświat zrobił to, co uważał za konieczne? Te pytania mogą pochować cię w nienawiści do samego siebie, dopóki nie zobaczysz swoich niezaprzeczalnych wad. Ponieważ dzień, w którym straciłem mojego syna, był dniem jak każdego innego dnia. Ale w przeciwieństwie do wszystkich setek, które wydarzyły się od tego dnia, jest to dzień - godzina, minuta, uczucie - nigdy nie będę w stanie zapomnieć.