Czy mam to wszystko? Pytanie nie jest skomplikowane, ale moja odpowiedź brzmi
Jest 8:30 rano i już osiągnąłem mój graniczny punkt wrzenia. (A jeśli mamy mieć "mamusie mają wszystko?", Tu i teraz, kończę.) Odpowiadam na e-mail, 10 minut przed konferencją, w połowie terminu . Mój syn, drapiąc się po moich nogach, gdy próbuję wyjąć laptopa z jego zasięgu, jest czepliwy i wybredny i potrzebuję czegoś, co tylko mogę, najwyraźniej zapewniam. Ale pozwalam mu płakać, próbując zablokować jego krokodyle łzy i wysoki pisk. Pozwalam mu wyciągać DVD z półki i otwierać dolne szafki kuchenne, by bawić się z uchwytami do garnków; obie akcje, za które go karciłam w przeszłości. Zasadniczo go ignoruję, prosząc go, aby był niezależny, samowystarczalny i niezależny, a jednak ma tylko 1.
Zanim odłożę laptopa, aby mu się przydać i mam nadzieję, że zasnę, otrzymam e-mail od mojego redaktora. Ona dziękuje mi za moją zdolność do dotrzymywania terminów i zapewnienia jej wysokiej jakości pracy. Gratuluje mi osiągnięcia równowagi między pracą a życiem, która pozwala mi pozostać w domu i opiekować się moim dzieckiem, jednocześnie odnosząc sukcesy w pracy, którą kocham.
Mówi mi, że wszystko, czego pragnę, było prawdą.
Ponieważ prawda jest taka, że każdy termin, który spotykam i każde wykonane przeze mnie telekonferencji oraz każdy opublikowany przeze mnie artykuł, sprawia, że czuję się, jakbym zawiedli jako matka.
Za każdym razem, gdy ktoś mówi mi, że robię wyjątkowo dobrze i moja kariera kwitnie, a mój sukces się zwiększa, czuję mojego syna, szarpiąc za nogi, wołając o uwagę, której mu nie dam. Za każdym razem, kiedy otwieram komputer tylko po to, by jego nieskuteczne ręce go zacisnęły, albo musiałem przestać w połowie zdania, by wypędzić go z łazienki, z dala od kosza na śmieci lub wyjść zza kanapy, czuję się urażony tym człowiekiem, którego w to wciągnąłem. świat.
Za każdym razem, kiedy oddaję projekt na czas lub zrobię wrażenie na pracodawcy, mam wrażenie, że mój syn kończy dzień, żałując, że spędza więcej czasu w ramionach swojej matki. Za każdym razem, gdy jestem chory, bo jestem przepracowany, albo jestem zbyt wyczerpany, by grać, ponieważ nie spałem od trzech dni, albo jestem zbyt przytłoczony, by cieszyć się niezapomnianym momentem, martwię się, że mój syn narazić się na urazę matki, która zdecydowała się na pracę.
Za każdym razem, gdy oferowana jest nowa szansa, szersza platforma lub promowany z większą odpowiedzialnością, wzdrygam się na myśl o dodatkowych godzinach, które spędzam w pracy, mając nadzieję, że mój syn bawi się. Za każdym razem, gdy jestem pochwalony za dobrze wykonaną pracę, myślę o tym, ile godzin spędziłem, by żałować, że mój syn będzie spał, żebym mógł wykonać więcej pracy, zdając sobie sprawę, że spędzam zbyt dużo mojego dnia, mając nadzieję na chwile, kiedy on nie jest moje dziecko i nie jestem jego matką.
I właśnie w tych chwilach - chwilach, które sprawiają, że czuję się jednocześnie nieudaną matką i odnoszącą sukcesy kobietą - zdaję sobie sprawę, co naprawdę oznacza "posiadanie wszystkiego". Nie oznacza to, że kobieta może odnieść sukces w karierze i mieć zdrowy związek, a jednocześnie być kochającą matką. Oznacza to, że udana kariera i zdrowy związek oraz obowiązki macierzyństwa obejmują wszystkie uczucia: pożądane i spełnione, potężne i nieskuteczne, odnoszące sukcesy i beznadziejne, zdolne i nieadekwatne, napędzane i powstrzymywane.
Jest 11:30 rano. Zwykle napisanie artykułu zajęłoby mi tyle czasu, ale mój syn przerwał mi co najmniej 10 razy i musiałem dwa razy się zatrzymać, żeby się zebrać. Zamknął mój laptop, kiedy pisałam cztery razy, rozerwałam serwetki i zostawiłam kawałki na podłodze w kuchni, i zamknęłam się dwukrotnie w naszej sypialni. Gdy chaos wokół mnie się rozszerza, inny redaktor wysłał mi e-mail z pytaniem, czy mogę zacząć pisać dwa razy w tygodniu. Powiem tak, ale nie wcześniej niż na mojego syna. Odkładam laptopa i siedzę z nim na podłodze, układając klocki, z których on jest zbyt szczęśliwy, by zapukać. Odpowiem później na wiadomość e-mail, ale na razie będę się koncentrował.
Mogę mieć wszystko, nawet jeśli to oznacza, że też to wszystko poczuję.