Dlaczego wskaźnik sukcesu IVF może nie być tym, co myślisz
Od "Radosnej nowej mamy Soni Kruger" do "miłosnej historii" romansów dawców spermy, pacjenci z IVF w całym kraju mówią, że zakończenie ich bajek to tylko przeniesienie zarodka.
Ale na każdą sztucznie wymyśloną paczkę radości, która trafia na pierwsze strony gazet, jest wielu codziennych Śiwów, którzy nie mieli tyle szczęścia.
U wielu pacjentów brak sukcesu może mieć więcej wspólnego z dostawcą zapłodnienia in vitro niż z ich patologią. Wraz z różnicą pomiędzy wskaźnikami sukcesu w klinikach o najwyższej i najniższej skuteczności z każdym rokiem, czas, aby kliniki płodności ujawniły swoje wyniki pacjentom.
W świecie, kliniki z techniką wspomaganego rozrodu (ART) są zobowiązane do zgłaszania wskaźników sukcesu do bazy danych wspomaganej rozmnażania w Australii i Nowej Zelandii (ANZARD). National Perinatal Epidemiology and Statistics Unit i Fertility Society of World (FSA) następnie wspólnie współpracują, aby opracować roczny raport ANZARD.
Kliniki informują o tym, gdzie zajmują pozycje w "tabeli ligowej" IVF, jednak nie są one publikowane publicznie, a kliniki znają tylko swój wynik.
Najnowszy raport ANZARDA z 2012 r. (Opublikowany w 2014 r.) Ujawnił, że wskaźnik sukcesu IVF różnił się dramatycznie między klinikami. Z 35 klinik na świecie i w Nowej Zelandii wskaźnik sukcesu urodzeń na żywo wynosił od 4 procent w jednej klinice do 30, 9 procent w innej. Nikt nie wie, która klinika jest, i nikt nie wie, dlaczego wskaźniki sukcesu różniły się znacznie między dostawcami.
Jednak nie tylko raport z zeszłego roku ujawnił niepokojące wyniki. W 2011 roku wskaźnik sukcesu wynosił zaledwie 3, 6 procent. Rok wcześniej było to 4, 4%; rok wcześniej było to 4, 5 procent.
Dla porównania, ogólna stopa dostarczania na żywo w 2012 roku w środkowym pasie klinik wynosiła między 13, 3 a 19, 6 procent. Najlepsza klinika osiągnęła współczynnik dostarczenia na żywo 30, 9 procent.
Rok po roku słabe wyniki najgorszych na świecie klinik IVF nie zostały wyjaśnione. Jednak liczby te budzą poważne obawy dotyczące praktyk klinik. Problem polega na tym, że nie ma jednoznacznie prawdopodobnego naukowego wyjaśnienia współczynników powodzenia IVF w pojedynczych cyfrach. Same w sobie, bez wyjaśnienia, tego rodzaju dane są po prostu skandaliczne i nie do przyjęcia.
Wiele czołowych klinik argumentowało za wydaniem tabeli ligowej ANZARD. Twierdzą, że porównania między klinikami są całkowicie prawidłowe, a pacjenci powinni mieć możliwość podjęcia świadomej decyzji o tym, gdzie wydają swoje pieniądze. Jest to również zgodne z metodami stosowanymi w Zjednoczonym Królestwie i Stanach Zjednoczonych. Jednak Fertility Society of World pozostaje oficjalnie temu przeciwny.
Krytyka stanowiska społeczeństwa w tej sprawie nabiera tempa. Jako organizacja członkowska jej interesy są sprzeczne. Z jednej strony społeczeństwo musi reprezentować swoich członków, nawet tych biednych. Z drugiej strony jest odpowiedzialny za nadzór nad branżą i akredytację klinik IVF za pośrednictwem Komitetu ds. Akredytacji Technologii Reproductive Technology (RTAC).
Dyrektor Monash IVF, dr Richard Henshaw, niedawno oskarżył społeczeństwo o działanie przeciwko najlepszym interesom pacjentów w celu ochrony najgorszych członków. Chce uwolnić tabelę ligową. Inni chcą, aby kliniki o słabych wynikach zostały zamknięte. Wygląda na to, że nic się nie dzieje.
To, co jest również mylące w związku z ciągłym stanowiskiem społeczeństwa w sprawie zniesienia tego stołu, to fakt, że tak wiele z nich znajduje się już w domenie publicznej. Większość klinik donosi o wskaźnikach sukcesu na swoich stronach internetowych, które, jak twierdzą, są pobierane bezpośrednio z raportu ANZARDA lub niezależnie wydawane przez same kliniki. Jeśli wyniki opublikowane na stronach internetowych kliniki korelują z wynikami w raporcie ANZARD, nie powinno być nic do ukrycia.
Chociaż uwolnienie tabeli ligowej może nie dać pacjentom jasnego obrazu prawdopodobieństwa sukcesu w ich konkretnych okolicznościach, pozwoliłoby im porównać kliniki i dokonać świadomego wyboru, gdzie chcą wydawać potencjalnie dziesiątki tysięcy dolarów. Jest to ważne, ponieważ jest to tajemnicą, że im szybciej pacjentka zajdzie w ciążę, tym mniej pieniędzy przeznacza na leczenie.
Jeśli nie ma zachęt dla klinik, aby poprawić swoje wyniki, dlaczego mieliby się tym przejmować? Medicare, prywatni ubezpieczyciele zdrowotni i sami pacjenci zbierają coraz więcej kart i nie ma sensu, aby stracić to, co w przeciwnym razie byłoby klientem, który wróciłby do domu. Dlatego też środki mające na celu zwiększenie przejrzystości, odpowiedzialności i odpowiedzialności mają zasadnicze znaczenie dla ochrony wrażliwych pacjentów.
Ponieważ sektor IVF staje się bardziej korporacyjny, firmy są zobowiązane do zrównoważenia swoich zobowiązań zarówno z pacjentami, jak i akcjonariuszami. Chociaż nie ma dowodów na to, że dostawcy IVF nie pogodzili się z tymi napięciami, jest to kwestia, którą politycy muszą poważnie podchodzić do przyszłości. Być może branża IVF byłaby najlepiej obsługiwana przez niezależnego regulatora, a nie stowarzyszenie członkowskie z wyraźnym konfliktem interesów.
Raport ANZARDA ujawnił, że w 2012 r. Urodziło się 12 000 dzieci po leczeniu wspomagającym rozrodczość na świecie i w Nowej Zelandii. Chociaż niewątpliwie przyczyniło się to do wielu szczęśliwych nowych rodziców, niestety wydaje się, że powinno być ich więcej.
Ten artykuł został opublikowany po raz pierwszy w The Conversation. Loretta Houlahan jest prawniczką w Parke Lawyers i nieformalnym wykładowcą na Uniwersytecie Monash.