Dewastacyjny powód, dla którego zachowałem depresję po porodzie
Wiedziałem, że zmagam się z depresją poporodową, gdy moja córka ma zaledwie sześć tygodni. Płakałem każdego dnia, co wieczór rzucałem i obracałem. Byłem zdenerwowany i niespokojny. Samobójczy. Ale zamiast rozmawiać z moim mężem lub szukać pomocy, cierpiałem w milczeniu. Poklepałem się z uśmiechem i udałem, że wszystko jest w porządku. Skłamałem, chociaż wiedziałem, że powinienem byli otwarci i szczerzy w moich zmaganiach. Wiedziałem, że powinienem był komuś powiedzieć - każdemu - jakże nieszczęśliwemu. Jak byłem nieszczęśliwy. Że chcę umrzeć. Ale prawdą było, że nie mogłem powiedzieć nikomu o mojej depresji poporodowej (PPD), ponieważ byłem przerażony. Przestraszeni inni postrzegaliby mnie jako wadliwego i niestabilnego; zmartwieni ludzie postrzegaliby mnie jako nieodpowiedniego rodzica. ja nie mogłem powiedzieć nikomu o moim PPD, ponieważ byłem przerażony, że jeśli ludzie zobaczą, kim się stanie, zabiorą moją córkę ode mnie.
Wszystko zaczęło się od płaczu. Kilka łez tutaj. Szalejący, niekontrolowany szloch. Płakałbym, gdybym wylał szklankę wody lub gdy kawa zmroziła mi się. Płakałabym, bo mój mąż był w pracy; ponieważ byłem zmęczony; ponieważ byłem głodny; ponieważ dom był bałaganem. Kiedy dziecko będzie płakać, będę płakać obok niej jeszcze głośniej i dłużej. Wszystko wywoływało we mnie od siebie szlochającą odpowiedź i bez względu na to, co zrobiłem, nie mogłem przestać płakać. Uspokoiłem dziecko, a łzy zaczną znowu od nowa. Nic nie pomagało, a wszystko inne tylko pogarszało sytuację.
Wkrótce łzy pojawiły się bez rymu i powodu, a wkrótce spłynęły mi po twarzy niezauważone. Mogłem wygodnie prowadzić rozmowę podczas płaczu. Potem jednak smutek zmienił się. Zdenerwowałem się i zaniepokoiłem. Napięłam się, gdy usłyszałam płacz mojej córki. Zesztywniałem na myśl o dotknięciu, a nawet przytrzymaniu jej. Stałem się zgorzkniały i urażony, a wściekłość, którą odczuwałem, pochłaniała mnie, była absolutnie oślepiająca. Kiedy się wycofałem od mojej córki, wiedziałem, że coś jest nie tak. Kiedy powiedziałem sobie, że nienawidzę mojej córki, wiedziałem, że muszę coś zmienić. Kiedy chciałem wyjść i ją opuścić, wiedziałem, że jestem chory.
Miałem zdrową, piękną dziewczynkę i powinienem być wdzięczny. Miałem być szczęśliwy. Ale umierałem w środku.
W tym momencie, mimo że w prawidłowej diagnozie było jeszcze wiele miesięcy, wiedziałem, że cierpię na depresję poporodową. Czytałam o tym, a nawet zapytałam własnego lekarza, czy byłam w podwyższonym ryzyku z powodu mojej depresji - byłam. Wiedząc, że to była możliwość, nie ułatwiło to jednak przyznania się. Nie mogłem rozmawiać z moim mężem, ponieważ bałem się. Nie mogłem rozmawiać z moją matką lub teściami, ponieważ się wstydziłem. Nie mogłem rozmawiać z moimi przyjaciółmi. Nie mogłem nawet zmusić się do poruszenia tego tematu z moim lekarzem. Miałem zdrową, piękną dziewczynkę i powinienem być wdzięczny. Miałem być szczęśliwy. Ale umierałem w środku.
Depresja poporodowa jest specyficznym rodzajem depresji, która dotyka kobiety w czasie ciąży i / lub po porodzie. Według Postpartum Progress, jedna na siedem kobiet doświadcza depresji poporodowej lub innej perinatalnej choroby nastroju. Objawy depresji poporodowej, zgodnie z kliniką Mayo, obejmują smutek, zmęczenie, niepokój, bezsenność, zmienione nawyki żywieniowe, zmniejszoną popęd seksualny, płacz, złość, lęk i drażliwość. Pomimo faktu, że niektóre z tych objawów wydawały się normalne dla kursu rodzicielskiego - jak niski popęd płciowy i bezsenność - inne, takie jak poczucie bezwartościowości, poczucie beznadziejności i chęć umarcia, były absolutnie przerażające.
Nie chciałem stawić czoła moim lękom, ponieważ to oznaczało, że musiałbym im przyznać: nie związałem się jeszcze z moją córką tak, jak oczekuje się od matki; Były dni i noce, kiedy nie podobało mi się, że ją posiadam; były chwile, kiedy nie chciałem niczego więcej niż wyjść. Przyznanie tych rzeczy oznaczało przyznanie, że macierzyństwo nie było czymś, co przychodzi mi naturalnie. I ta prawda, ta prawda była druzgocąca.
Co więcej, depresja poporodowa leży. To wypacza twoje postrzeganie rzeczywistości i sprawia, że myślisz rzeczy absurdalne, wszystko typu "wszystko albo nic". Pewnego dnia rzuciłem się na moją córkę, kiedy odmówiła jedzenia. A moja depresja poporodowa przekonała mnie, że jestem złą, niekochaną mamą . Często czułem, że jestem najgorszą mamą. Były dni, kiedy czułem się niegodny mojej córki, a były chwile, kiedy byłem przekonany, że zwariowałem - tak szalony, że gdyby ludzie się dowiedzieli, zabraliby moją córkę ode mnie. Gdyby mój partner, nasi przyjaciele i nasze rodziny wiedzieli, że jestem chory, cierpiący i samobójczy, zabiorą ode mnie moją córeczkę.
Mimo że znałem objawy i przeciw czemu walczę, wciąż starałem się poprosić o pomoc. Martwiłem się zbytnio tym, jak wyglądałbym, gdyby ktoś dowiedział się o mnie prawdy. Co myślą mamie w mojej grupie zabawowej? Co powiedzą moi przyjaciele i rodzina? Czy mój mąż mnie opuści? Nie chciałem stawić czoła moim lękom, ponieważ to oznaczało, że musiałbym im przyznać: nie związałem się jeszcze z moją córką tak, jak oczekuje się od matki; Były dni i noce, kiedy nie podobało mi się, że ją posiadam; były chwile, kiedy nie chciałem niczego więcej niż wyjść. Przyznanie tych rzeczy oznaczało przyznanie, że macierzyństwo nie było czymś, co przychodzi mi naturalnie. I ta prawda, ta prawda była druzgocąca.
Ale potem, pewnego zimnego listopadowego dnia, nie mogłem już dłużej utrzymać tego razem. Nie mogłem tego dłużej ukrywać. Nie mogłem tego ukryć. Moja córka miała niespokojne popołudnie i zaczęła ząbkować, krzyczeć, płakać i odmawiać snu. Zrobiłem wszystko, co mogłem, ale czułem, że moja wola się zawali. Potem miałem wizję; niepokojąca, przerażająca wizja. Widziałem siebie, jak trzymałem córkę, karmiłem ją, kołysałem ją i rozpieszczałem, a potem następną ją ściskałem. Ciężko. Sposób, w jaki matka nie powinna trzymać swojego dziecka.
Kiedy się pojawiłem, wszystko się zmieniło. Ta wizja, choć nie była prawdziwa, była przerażająca. Oznaczało to moment, kiedy uświadomiłem sobie, że potrzebuję pomocy. Potrzebowałem nie tylko pomocy, ale życie mojego dziecka zależało od tego, czy otrzymam pomoc. Zadzwoniłem do mojego lekarza i umówiłem się na wizytę. Zadzwoniłem do mojego męża i powiedziałem mu wszystko. Cóż, powiedziałem mu o wszystkim poza tą wizją i myślami samobójczymi. Strach przed tym, co mógł o mnie myśleć, powstrzymywał mnie. Ale zrobiłem pierwszy krok. Podskoczyłem i przyznałem, że coś jest nie tak.
Ten pierwszy krok uratował mi życie.
Nie popełnij błędu, pomoc nie była natychmiastowa. Pewnie, mój OB-Gyn wpasował mnie w ten wieczór i zostawiłem z recepty, a także jego osobisty numer telefonu, ale zajęło mi miesiące, aby uzyskać narzędzia potrzebne mi pomóc odzyskać. Miesiące leków, medytacji i terapii. I pewnego dnia rzeczy właśnie kliknęły. Czułem się jak niebo oczyszczone i mogłem wziąć powietrze. Czułem ciepło na mojej skórze. Czułem wszystko.
Terapia dała mi dużo. Dało mi to bezpieczną, wolną od wyroku przestrzeń do mówienia, upuszczania i dzielenia się. Dało mi to perspektywę. Dało mi to stabilność. Miejsce, w którym mogłem przyznać się do lęków, które krążyły mi po głowie. Dzięki terapii zdałem sobie sprawę, że nie będę tak cholernie zaniepokojony, że "spieprzę moją córkę", jeśli nie kocham jej bardziej niż samo życie. Nie martwiłbym się, że ją skrzywdzę lub skrzywdzę, jeśli mnie to nie obchodzi. Znalazłem namacalne, pomocne, pomysłowe sposoby uzyskania potrzebnej mi pomocy. I choć otworzyłem moje serce i umysł, by poczuć, że wszystko jest jednocześnie wessane, wszystko, co przeszedłem, by wrócić do mojej córki, było tego warte. Prośba o pomoc dała mi drugą szansę. Nie jestem pewien, co bym zrobił bez tego.