Wierzcie lub nie, tatusiowie też mogą robić wiele zadań jednocześnie
Kiedy składam pranie, mam rozmowę konferencyjną z redaktorem o opowiadaniu, które piszę. Położyłem ją na chwilę w milczeniu i odłożyłem koszulkę z psem Patrolu mojego syna, by odpowiedzieć na tekst od innego redaktora o innej historii w toku.
Kiedy wchodzę na górę z wysokim stosem koszulek i stylizowanych na superbohaterów - z powrotem z pierwszym redaktorem telefonu - też biorę kilka pudełek penne ze spiżarni w piwnicy, na obiad.
Odkładając ubranie w pokoju mojego syna i kontynuując pogawędkę, zaczynam planować dania boczne z makaronem. Zanotowałem sobie, żeby przed jutrzejszym wieczorem otrzymać pocztą czek na elektryczność i trawnik. W najbliższy weekend jest przyjęcie urodzinowe dla jednego ze szkolnych przyjaciół mojego syna, więc lepiej zamów zestaw Lego.
Na koniec kończę rozmowę telefoniczną, wracam do mojego biura i zaczynam pisać inną historię.
To jest przeciętny piątek rano. Pracuję jako niezależny pisarz z domu, który wymaga ciągłego żonglowania pracami domowymi i obowiązkami zawodowymi. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki matki mówią o ojcach, można by pomyśleć, że robię to, co niemożliwe.
Od dawna wierzy się, że kobiety wykonują wiele zadań lepiej niż mężczyźni, a moja żona nigdy nie traci okazji, aby mi o tym przypomnieć.
Niestety, tatusiu, jest mnóstwo badań naukowych, które potwierdzają to twierdzenie. Moja żona może również z przyjemnością dostarczyć niepotwierdzonych dowodów.
Ale nie musi tak być. Wierzę, że wielozadaniowość jest umysłem i modus operandi, czymś, do czego możesz się nauczyć.
Zanim byłam tatą, byłam bardziej typem faceta, który ma jedną pracę na raz. Jednak kiedy nasz mały koleś przyszedł, było więcej do zrobienia, a mniej czasu na zrobienie tego.
W ciągu czterech lat, kiedy byłem tatą, nauczyłem się jednocześnie balansować w szeregu konkurencyjnych, ciągle zmieniających się priorytetów. I chociaż kobiety mogą być genetycznie skłonne do pracy w ten sposób, nie oznacza to, że powinny one mieć wyłączną własność tego podejścia.
Wielozadaniowość jest tak naprawdę narzędziem przetrwania dla rodzicielstwa. Dostosuj się lub zgiń.
Dzisiejsi ojcowie dają więcej pomocy, niż jakiekolwiek pokolenie przed nami. Dzieje się tak dlatego, że pary, które zarabiają, są normą, która wymaga od rodziców dzielenia obowiązków związanych z dziećmi i domem. Nie zamierzam udawać, że dla wielu jednostek rodzicielskich jest 50-50.
Dążę do tego podejścia z moją żoną, gdy już jesteśmy poza sceną, w której były rzeczy, których po prostu nie mogłem zrobić - takie jak bycie w ciąży lub karmienie piersią - ale nie zawsze mi się to udaje.
Osiągnięcie tej równowagi i wykonanie mojej pracy w domu wymaga kreatywności i nowej zwinności. Teraz, gdy wykonuję jedno zadanie, ciągle zadaję sobie pytanie: "Co jeszcze mogę zrobić w tym samym czasie, co nie będzie kosztować żadnego wyniku, którego szukam?"
Zauważyłem, że prace domowe, które nie są zbyt głośne - podlewanie ogrodu, przygotowanie kolacji, sprzątanie pokoju mojego syna - nie odwracają uwagi, więc mogę wykonywać rozmowy służbowe podczas ich wykonywania. Przygotowuję zadania do zrobienia, gdy pracuję przez napełnianie zmywarki, pralki i suszarki, lub wkładanie czegoś do piekarnika lub garnka do gotowania na obiad wieczorem.
Rozbijam moje prace na mniejsze, łatwiejsze w zarządzaniu części, dzięki czemu mogę robić postępy w pisaniu opowiadań w krótszych okresach czasu - buciki nakręcane wokół innych obowiązków lub podczas wykonywania innych zadań - a nie w jednym dużym fragmencie kalendarza. I przyszedłem, aby objąć godziny przed świtem, kiedy mogę wykonywać zadania bez przerw, w tym planowanie wpisów w mediach społecznościowych (więc wygląda na to, że jestem bardziej zaangażowany w sieci przez cały dzień) i wysyłanie dużej części e-maile.
Podjąłem wielozadaniowość jako technikę zarządzania czasem i to pozwoliło mi powoli ewoluować do bycia kimś, kto jest bardziej produktywny, gdy robię wiele rzeczy, a nie tylko jedno.
Zwykle osiągam więcej - choć wierz mi, czasami nie udaje mi się spektakularnie - i ciągle jestem podekscytowany tym, co robię, ponieważ nieustannie stawiam czoła nowym wyzwaniom. Sprawia to, że czuję się podekscytowany, gdy zbliżam się do zwykłych codziennych zajęć domowych. Inspiruje mnie to, kiedy siadam do pomysłów lub pisania.
Pomimo tego wszystkiego, co udało mi się osiągnąć przy takim podejściu, wierzę, że są chwile, kiedy rodzice muszą stawić czoła wielozadaniowości. Ciągła praca nad różnorodnymi zadaniami jednocześnie może Cię zmęczyć i sprawić, że poczujesz, że nie poświęcasz wystarczającej uwagi jednemu celowi. Co najważniejsze, może to być niezdrowe dla twojego związku z dzieckiem.
Kiedy mam trochę wolnego czasu z moim synem, czy to w samochodzie między szkołą a domem, w nocy, kiedy czytam mu w łóżku, albo gra w Lego w spokojny niedzielny poranek, staje się on moim jedynym celem. Nie patrzę na mój telefon ani nie odbieram połączeń. Nie rysuję list zadań do zrobienia w mojej głowie. Nie próbuję wykonywać domowych czynności jedną ręką, a drugą robić coś dla niego.
Chcę, żeby wiedział, że on jest jedyną rzeczą na świecie, która jest dla mnie ważna. Wielozadaniowość przez resztę dnia, więc mogę mieć te czasy, kiedy to tylko on i ja. Te chwile sprawiają, że warta jest żonglerka i walka.